„Rzeczpospolita”: We wtorek kanclerz Angela Merkel spotkała się w Warszawie z premier Beatą Szydło, prezydentem Andrzejem Dudą i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Jak ocenia pan te spotkania od strony protokołu dyplomatycznego?
Mamy mało wizyt zagranicznych na wysokim szczeblu. Gdyby Warszawa była miejscem ożywionej dyskusji dyplomatycznej nie przywiązywalibyśmy tak dużej wagi do etykiety. Muszę przyznać, że jak na wizytę roboczą Angeli Merkel, była to wizyta bardzo długa, intensywna, z dużą liczbą spotkań.
Co to oznacza?
Pani kanclerz musiało bardzo zależeć na wizycie w Polsce. Chciała nas docenić. Zaznaczę, że na spotkaniach roboczych protokół dyplomatyczny jest nieco skromniejszy. Choć wtorkowa wizyta była nietypowa: z punktu widzenia protokołu dyplomatycznego, znacznie łatwiej byłoby zorganizować spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, gdyby ten łączył funkcję szefa partii, która wygrała wybory i premiera.
Spotkanie z prezesem PiS odbyło się w Bristolu. Jakie znaczenie ma miejsce wizyty?