- Trzymam kciuki za wygraną Marine Le Pen, ponieważ Front Narodowy jest jedną z tych szans, żeby Unię Europejską rzeczywiście zdemontować - mówił Winnicki. Zaznaczył, że nie jest pewien, czy proces ten powinien odbywać się wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim, który jego zdaniem jest euroentuzjastą. Ma dowodzić tego mówiąc o UE jako o supermocarstwie czy wspólne europejskiej armii.
Suwerenna, narodowa, chrześcijańska Polska - oto do jakiego stanu powinny dążyć polskie władze zdaniem Winnickiego.
Według prezesa Ruchu Narodowego słowa deklaracja Le Pen dotycząca chęci współpracy z Jarosławem Kaczyńskim dowodzi tego, że jest ona suwerennym, narodowym politykiem, przywódcą, który realnie ocenia rzeczywistość. Prezes PiS natomiast, choć na użytek krajowy nie lubi tego podkreślać, jest "wyznawcą supermocarstwa pod nazwą Unia Europejska", a jego partia konsekwentnie w tym kierunku dąży.
Jak twierdzi poseł Winnicki, Kaczyński i PiS nie mają planu reformy Unii Europejskiej, mimo że od półtora roku o tym mówią. - Gdyby PiS miał plan, to byśmy poznali jego konkrety - uważa. - Jeśli się ma konkretne propozycje, to się je forsuje, jeździ po stolicach europejskich i za nimi lobbuje. PiS działa na zasadzie: im dłużej będziemy trzymać w tajemnicy nasze plany, tym większy poklask zyskają w Europie. Nie, to działa dokładnie odwrotnie.
- Polityka zagraniczna PiS przypomina mi w tej chwili lata 30. i najgorsze praktyki ministra Becka i sanacji - mówił Winnicki. - Jesteśmy skłóceni z unijnymi elitami, rząd nie walczy o polską podmiotowość. Gdyby walczył - nie popierałby traktatu lizbońskiego. Gdyby go nie podpisano, dziś nie mielibyśmy art. 15, który dopuszcza brak jednomyślności przy wyborze przewodniczącego RE. PiS wywrócił się o własne nogi. W imię logiki walki wewnętrznej rozegrał grę, która nie miała szans na zwycięstwo - uważa Winnicki. Jego zdaniem, ustawienie Tuska jako niemieckiego kandydata dodatkowo polaryzuje scenę polityczną i ustawia ją pod rok 2019/20. Robi to jednak kosztem Polski.