Decyzję o zamknięciu głośnego śledztwa i uznaniu winy 21-letniego Sebastiana K., kierowcy seicento, podjął szef krakowskiej Prokuratury Okręgowej Rafał Babiński. Dwa dni wcześniej trójka prokuratorów, która przez rok prowadziła postępowanie dotyczące wypadku byłej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu, złożyła wnioski o wyłączeniu ich ze śledztwa – ustaliła „Rzeczpospolita".
Z nieoficjalnych informacji wynika, że śledczy mieli inną koncepcję zakończenia sprawy niż ich szef. I na tym tle doszło do różnicy zdań „nie do pogodzenia". Według naszych źródeł prokuratorzy nie zgadzali się, by całą winą za wypadek obciążyć kierującego seicento – chcieli też uznać, że do kraksy przyczynił się kierowca rządowego audi. Ponadto chcieli też dogłębnie zbadać wiarygodność funkcjonariuszy BOR, którzy zgodnie zeznali, że kolumna miała włączone sygnały dźwiękowe – przeczą temu zeznania bezstronnych świadków.
Wypadek z lutego 2017 r., w którym oprócz premier zostało poszkodowanych dwóch funkcjonariuszy BOR (kierowca i szef ochrony), badał zespół aż trzech prokuratorów, w tym szef wydziału śledczego. Kilka dni temu krakowska prokuratura ogłosiła decyzję o zamknięciu śledztwa. – Rozważane są dwie kwestie: skierowanie aktu oskarżenia wobec Sebastiana K. i warunkowe umorzenie wobec niego postępowania – twierdził prok. Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
To dziwne, bo 9 lutego śledztwo zostało przedłużone aż do 10 kwietnia – więc pośpiech nie był wskazany. Postanowienie o zamknięciu śledztwa zostało wydane nagle dwa tygodnie później – 28 lutego. Jednak nie podpisał się pod nim żaden z trzech członków prokuratorskiego zespołu, tylko ich szef.
Prok. Janusz Hnatko zapewnia, że „postanowienie to zostało przygotowane przez prokuratorów prowadzących postępowanie", a powód, który sprawił, że podpisał je Babiński, był banalny: „kierownik zespołu (naczelnik wydziału I) przebywał na zaplanowanym uprzednio urlopie wypoczynkowym". Zdaniem rzecznika podpis szefa w takiej sytuacji to nic nadzwyczajnego.
Dlaczego pod zamknięciem śledztwa nie podpisał się żaden z pozostałych dwóch prokuratorów? – Bo taką „kluczową decyzję" powinien podpisać kierownik zespołu – twierdzi prok. Hnatko.
Tłumaczenie można by uznać za logiczne, gdyby nie fakt, że troje prokuratorów złożyło wnioski o wyłączenie ich ze śledztwa dwa dni wcześniej, gdy postępowanie formalnie jeszcze trwało. Wniosek o wyłączenie śledczy złożyli 26 lutego, „w godzinach popołudniowych", w sekretariacie, pod nieobecność szefa prokuratury, który nazajutrz też był nieobecny. Dwa dni później prok. Babiński podpisał zamknięcie śledztwa. To dowód na to, że troje prokuratorów nie zgadza się z decyzją szefa, iż winny wypadku jest Sebastian K.
– To prowadzący śledztwo podpisuje decyzję o jego zakończeniu. Rzadko zdarza się, by czynił to szef prokuratury. Musiała nastąpić rozbieżność stanowisk nie do pogodzenia – sugeruje nam doświadczony prokurator.
Jak chęć wyłączenia tłumaczą trzej prokuratorzy – tego rzecznik krakowskiej prokuratury nie ujawnia.
Według naszej wiedzy śledczy skorzystali z art. 7 § 4 ustawy – Prawo o prokuraturze, który gwarantuje im niezależność. Mówi on: „Jeżeli prokurator nie zgadza się z poleceniem dotyczącym treści czynności procesowej, może żądać zmiany polecenia lub wyłączenia go od wykonania czynności albo od udziału w sprawie".
Według TVN24.pl, który kilka dni temu poinformował o wniosku śledczych, zespół chciał badać dogłębnie w osobnym postępowaniu organizację przejazdu kolumny BOR (np. zbyt duży odstęp między audi wiozącym premier a autami ochronnymi) i kwestię sygnałów dźwiękowych. Prokurator Babiński się nie zgadzał.
O tym, czy śledczy zostaną wyłączeni ze sprawy, zdecyduje Prokuratura Regionalna w Krakowie. – Zapewne na początku przyszłego tygodnia wniosek zostanie rozpoznany – mówi jej rzecznik prok. Włodzimierz Krzywicki.
Z prokuratorem Rafałem Babińskim nie udało nam się skontaktować.