Rp.pl: Czy spotkanie między prezydentem Korei Południowej Moon Jae-inem a przywódcą Północy Kim Kim Jong-unem to rzeczywiście przełom?
Marcin Jacoby: Wszystko to, co dzieje się w relacjach na Półwyspie od czasu Zimowych Igrzysk w Pyeongchangu można nazwać niezwykłym przełomem. Przypomnijmy, że przed Igrzyskami Korea Północna stała na krawędzi wojny z USA, groźba konfliktu była bardzo realna. Zaledwie po dwóch niezwykłych miesiącach dyplomatycznych wysiłków mówimy o denuklearyzacji, obserwujemy historyczne zbliżenie pomiędzy Koreami. Przywódca Korei Północnej po raz pierwszy od 1953 roku przekroczył 38. równoleżnik, dzisiejsze spotkanie przepełnione było symbolami, które my nie zawsze odczytujemy, a które na Półwyspie mają niezwykle istotne znaczenie.
Największą zmianą jest uzyskanie przez Republikę Korei pod przywództwem Moon Jae-ina dyplomatycznej osobowości. Do tej pory w trójkącie z USA i Japonią nie była w stanie przebić się ze swoją agendą, a wieloletnie rozmowy sześciostronne w sprawie koreańskiej były dyplomatyczną farsą. Dziś to Korea Południowa, a nie USA, formuje kształt rozmów z Północą, odsuwając jednocześnie od stołu Japonię, która za rządów Shinzo Abe działa konfrontacyjnie i destabilizacyjnie w regionie.
Na całe szczęście dla obydwu państw koreańskich, amerykański prezydent jest na tyle inny od poprzednich przywódców USA, że udało się stworzyć szansę na rozpoczęcie prawdziwych rozmów, które, o czym świetnie wie każdy politolog zajmujący się regionem, nie dotyczą wyłącznie denuklearyzacji, ale przede wszystkim rozwiązania kwestii zawieszenia broni po Wojnie Koreańskiej w latach 1950-1953. Korea Północna chce trwałego traktatu pokojowego z USA. Właśnie o pozycję negocjacyjną w tych rozmowach toczył się nuklearny wyścig z czasem do lutego tego roku. I - wbrew temu, co piszą i mówią zachodnie media - to nie obydwie Koreę są od 1953 roku w stanie wojny, a Korea Północna z USA. Zawieszenie broni podpisywały tylko trzy kraje: Korea Północna, USA (w imieniu sił ONZ) i Chiny. Przy stole negocjacyjnym Republiki Korei w ogóle nie było...
Czy piątkowe spotkanie to dowód mocy czy słabości Kima?