Marek M. przez kilkanaście lat z niebywałym wręcz powodzeniem przejmował warszawskie kamienice odebrane dawnym właścicielom na mocy dekretu Bieruta. Za symboliczne kwoty skupował od spadkobierców udziały, a później – już jako ich pełnomocnik lub kurator – bez problemów odzyskiwał warte fortunę nieruchomości. Dotąd był bezkarny. Teraz Prokuratura Regionalna we Wrocławiu i CBA znalazły dowody, że niektóre przejęcia były zaplanowanymi oszustwami.
– Marek M. nie bał się niczego i nikogo. Miał plecy, ktoś wysoko postawiony załatwiał mu te sprawy w mieście i sądach – twierdzi Ewa Andruszkiewicz, działaczka lokatorska i członkini rady społecznej przy komisji weryfikacyjnej, która od lat borykała się z M.