Bojanowski bez zarzutów za ujawnienie filmu z paralizatora

Prokuratura nie znalazła informatora dziennikarza, który miał mu przekazać nagranie z paralizatora i odstąpiła od jego ścigania.

Aktualizacja: 23.08.2018 07:26 Publikacja: 22.08.2018 18:37

Bojanowski bez zarzutów za ujawnienie filmu z paralizatora

Foto: Twitter

Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące ścigania informatora Wojciecha Bojanowskiego – dziennikarza TVN, który w maju 2017 r. w „Superwizjerze" ujawnił szokujący film z komisariatu we Wrocławiu. Pokazywał, jak policjanci pastwią się nad zatrzymanym Igorem Stachowiakiem. Finałem była śmierć.

Jak ujawniła „Rzeczpospolita" w ubiegłym roku, ścigania reportera, który ujawnił skandaliczne nagranie, domagali się policyjni związkowcy z Dolnego Śląska. To oni złożyli doniesienie do prokuratury w sprawie „publicznego rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości ze śledztwa" dotyczącego śmierci Stachowiaka (prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu). Jak pisaliśmy, jeden z podejrzanych o brutalną interwencję wobec Stachowiaka był związkowcem.

Czytaj także: Wojciech Bojanowski z TVN może trafić do więzienia

„Publikując nagrania, dokonano linczu na policjantach, to wywołało falę hejtu. (...). Ferowanie wyroków na tym etapie, kiedy trwało śledztwo, było niesłuszne i nieuczciwe" – mówił Piotr Malon, szef dolnośląskiego NSZZ Policjantów.

Brutalne nagranie wstrząsnęło opinią publiczną i obnażyło bezczynność prokuratury i postępowań dyscyplinarnych w policji. Po reportażu „Śmierć na komisariacie" poleciały głowy – dymisje objęły wrocławską policję i Komendę Główną. Jednak wszyscy, którzy niemrawo wyjaśniali brutalną interwencję na komisariacie, z sowitymi odprawami odeszli na emerytury. Tylko Bojanowskiemu, który wyciągnął na światło dzienne nagranie obnażające nadużycia, oraz jego informatorowi, groziły konsekwencje karne.

W październiku 2017 r. Bojanowski otrzymał postanowienie sądu w Warszawie, który zaocznie zdjął z niego klauzulę tajemnicy dziennikarskiej. Sąd zrobił to na wniosek prokuratury rejonowej Warszawa-Ursynów, która powołała się na „dobro wymiaru sprawiedliwości".

Prawnik dziennikarza zażalił się na decyzję o zwolnieniu go z tajemnicy dziennikarskiej. – Nigdy nie ujawnię swoich źródeł – mówił reporter.

Po artykule „Rzeczpospolitej" wybuchła burza. Śledztwo o rzekome „rozpowszechnianie materiałów" przez dziennikarza przejęła Prokuratura Okręgowa i stanęła po stronie reportera TVN – wycofała prokuratorski wniosek, uznając go za przedwczesny.

Jak się dowiadujemy, sąd uwzględnił odwołanie prawnika reportera i „nie uwzględnił wniosku prokuratora z dnia 24 października 2017 r. o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej" – podaje nam Sąd Okręgowy w Warszawie.

Umorzono także śledztwo w sprawie ujawnienia przez dziennikarza materiałów objętych tajemnicą. Jak prokuratura to tłumaczy? – Informację na temat motywów umorzenia śledztwa ze względu na obszerne uzasadnienie postanowienia przekażemy w terminie późniejszym – mówi prok. Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

– To rozsądna i racjonalna decyzja prokuratury – komentuje umorzenie Wojciech Bojanowski. – Cieszę się, że nie zostałem osobą, która najszybciej ze wszystkich poniosła konsekwencje w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka. Mam nadzieję, że zachęci ona moich kolegów po fachu do ujawnienia bulwersujących i niewygodnych informacji w imię interesu publicznego – dodaje Bojanowski.

Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące ścigania informatora Wojciecha Bojanowskiego – dziennikarza TVN, który w maju 2017 r. w „Superwizjerze" ujawnił szokujący film z komisariatu we Wrocławiu. Pokazywał, jak policjanci pastwią się nad zatrzymanym Igorem Stachowiakiem. Finałem była śmierć.

Jak ujawniła „Rzeczpospolita" w ubiegłym roku, ścigania reportera, który ujawnił skandaliczne nagranie, domagali się policyjni związkowcy z Dolnego Śląska. To oni złożyli doniesienie do prokuratury w sprawie „publicznego rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości ze śledztwa" dotyczącego śmierci Stachowiaka (prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu). Jak pisaliśmy, jeden z podejrzanych o brutalną interwencję wobec Stachowiaka był związkowcem.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej