Białostocka prokuratura, która wyjaśnia sprawę seksafery, o przyznaniu poszkodowanym kobietom ochrony zdecydowała we wtorek. Wtedy dotarły do niej informacje o włamaniu do samochodu Anny – urzędniczki oskarżającej prezydenta Olsztyna o gwałt.
Auto kobiety jest stare, ma pękniętą jedną z szyb. Na parkingu stoi w oświetlonym miejscu i jest nie zamykane na noc. – Włamywacz nie ograniczył się do zabrania radia, ale zdemolował cały samochód: wyrwał dziecięcy fotelik, powywracał papiery, ale nie ukradł np. kilkunastu płyt kompaktowych, które były w środku. – To dla mnie dziwne – powiedziała Anna.
Olsztyńska policja twierdzi, że włamania dokonał złodziej, który ma na swoim koncie kilka podobnych kradzieży. – Nie rozumiem, dlaczego doświadczony złodziej, jakim jest złapany przez policję sprawca, poszedł na taki włam – mówi Anna.
Wczoraj urzędniczka skorzystała z ochrony policji. – Moja klientka uważa, że ma się czego bać. Tym bardziej że w domu starsze dziecko pyta ją wprost, czy ich samochód nie wyleci czasem w powietrze, gdy do niego wsiądą. Do takich sytuacji już doszło – mówi Andrzej Rogoyski, pełnomocnik Anny.
Z kolei w poniedziałek w programie TVN „Teraz my” Grzegorz Schetyna, wicepremier i minister MSWiA, ujawnił dane jednej z poszkodowanych kobiet. Na podstawie m.in. jej zeznań prokuratura postawiła Małkowskiemu zarzut wykorzystania zależności służbowej. Prowadzący program pytali Schetynę o sytuację w olsztyńskim ratuszu, gdzie jeszcze miesiąc temu PO rządziła razem z Małkowskim i jego komitetem Po Prostu Olsztyn.