Ogólnopolską akcję identyfikowania PRL-owskich pamiątek koordynuje krakowski oddział IPN. – Dwa tysiące to bardzo ostrożne szacunki, gdyż chodzi nie tylko o nazwy ulic i pomniki, ale również np. honorowe obywatelstwa – mówi dr Maciej Korkuć z oddziału Biura Edukacji Publicznej Instytutu.
IPN nie ma natomiast żadnych możliwości nacisku na władze gmin, by doprowadzić do usunięcia symboli. Pozostają apele. – Do każdego pisma kierowanego do samorządów dołączamy noty historyczne, które wyjaśniają, jaki był rzeczywisty charakter działalności poszczególnych patronów i gloryfikowanych organizacji czy struktur – dodaje Korkuć.
Do samorządów Wielkopolski IPN wysłał do tej pory dziesięć pism z prośbą o zmianę patronów ulic. – Otrzymaliśmy jedną odpowiedź. Przewodniczący rady miejskiej Jarocina poinformował, że sprawa trafiła do komisji rozwoju. Nie mamy natomiast żadnego potwierdzenia, by w miejscowościach, do których pisaliśmy, doszło do jakichkolwiek zmian – wyjaśnia Daniel Golik z IPN w Krakowie.
– Część samorządów podchodzi do naszej akcji w sposób wręcz skandaliczny – uważa Korkuć. – Chowa się za przeprowadzanymi w różnej formie ankietami wśród mieszkańców danej ulicy. Ludzie reagują racjonalnie. Jeżeli są pytani, czy przeszkadza im nazwa ulicy, na której mieszkają od urodzenia, to mówią, że nie. Przecież i tak na ogół nie wiedzą, kim był Świerczewski czy Nowotko. Ci, którzy cokolwiek kojarzą, najczęściej mają w pamięci to, co im mówiono w czasach PRL o “generale, co się kulom nie kłaniał”. Później, w latach 90., edukację historyczną zarzucono – tłumaczy Korkuć.
Chodzi również o pieniądze. W Bychawie protestujący przeciwko zmianie nazwy ulicy argumentują, że choć za wymianę dowodu osobistego nie będą płacić, to już za inne dokumenty tak, np. dowody rejestracyjne i prawo jazdy. Radni już latem ubiegłego roku chcieli zmienić nazwę ulicy Karola Świerczewskiego, ale zrezygnowali.