Z prowadzonego od trzech lat dziennika wynika jednoznacznie: Przemek regularnie był bity i poniżany przez kolegów. Nie wytrzymał strachu przed nimi.
3 września był jego pierwszym dniem w nowej szkole – w jednym z białostockich liceów. Po południu wrócił do domu. Powiesił się, gdy był sam. Mieszkał kilka ulic od swojego gimnazjum, więc często spotykał znajomych z poprzedniej szkoły.
Okoliczności śmierci Przemka wyjaśnia prokuratura. – Wszczęliśmy śledztwo w sprawie znęcania się fizycznego i psychicznego, które doprowadziło do targnięcia się na życie. Na razie ustalamy osoby, które mogły się przyczynić do tej tragedii – informuje Katarzyna Pietrzycka, szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. Ze względu na dobro śledztwa i prośbę rodziny chłopca nie udziela w tej sprawie żadnych dodatkowych informacji. Matka Przemka nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Przez trzy lata droga do szkoły zajmowała Przemkowi najwyżej kilka minut, ale jak opowiadają jego sąsiedzi, to nieciekawa okolica. Jakby na potwierdzenie ich słów wczoraj tuż przy budynku gimnazjum grupa nastolatków zaatakowała jednego z uczniów. Doszło do bójki. Interweniował nauczyciel.
Jedna z wersji rozpatrywanych przez prokuraturę zakłada, że nad chłopakiem od dłuższego czasu znęcali się uczniowie tego samego gimnazjum. Koledzy Przemka, którzy jeszcze się tam uczą lub mieszkają w okolicy, boją się rozmawiać. – Nauczyciele dali nam do zrozumienia, żebyśmy się w to nie mieszali. Ale jeszcze długo przed wakacjami Przemek chodził taki stłamszony. Nie chciał powiedzieć, o co chodziło, ale niektórzy się domyślali, że ktoś go prześladuje. Problem w tym, że my odbieraliśmy to jako plotki. Nie znam nikogo, kto by widział na własne oczy, że biją Przemka – mówi jego koleżanka z klasy.