Według deklaracji samego zainteresowanego będzie on doradzał „w najtrudniejszych sprawach polityki zagranicznej”, ze szczególnym uwzględnieniem relacji z Niemcami i diasporą żydowską. Zamierza też jeździć za granicę, być takim polskim ambasadorem.
Czy Bartoszewski będzie wunderwaffe rządzących – jak chcą jedni, czy też „kwiatkiem do kożucha” – jak przewidują inni? O nowym pełnomocniku w samych superlatywach wyrażają się i przedstawiciele koalicji PO – PSL, i środowiska lewicowe. Politycy PiS zarzucają mu jednak, że „prowadzi z Niemcami dialog na kolanach”.
Były dwukrotny minister spraw zagranicznych zarówno w rządzie SLD – PSL, jak i AWS aktywnie uczestniczył w kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej. Był nawet honorowym przewodniczącym jej komitetu wyborczego. Ale jeszcze dwa lata temu nikt nie mógł przewidzieć, że Bartoszewski w sposób tak zdecydowany opowie się po stronie jednej partii politycznej, wchodząc nawet w skład jej rządu.
– To nasza wunderwaffe, osoba, która ma niesamowity potencjał i siłę rażenia – zachwala Bartoszewskiego Jacek Saryusz-Wolski, europoseł PO. – Jest przeznaczony do mission-imposible w kontaktach zagranicznych.
– Będzie tylko „kwiatkiem do kożucha”, myli prowadzenie skutecznej polityki z osobistym autorytetem, jakim się cieszy na świecie – ocenia Krzysztof Wyszkowski związany ze środowiskiem Jana Olszewskiego. Jego zdaniem Bartoszewski „politycznie nie istnieje”. I dodaje, że nie może więc być w żadnym tzw. salonie, w którym decydujący głos mają Adam Michnik i Bronisław Geremek. A to właśnie zarzucają mu niektórzy politycy prawicy. Bartoszewski, co przyznają także jego przeciwnicy, ma świetne kontakty za granicą, szczególnie w Niemczech i w Izraelu. Pracował na nie od początku lat 60. Mimo że nie jest Żydem, został honorowym obywatelem Państwa Izrael, w Jerozolimie ma swoje drzewko jako Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.