Gmach przy ul. Rozbrat na warszawskim Powiślu jest historią polskiej lewicy. To w tych murach odbyła się niezwykła transformacja – z dnia na dzień postkomunistyczni aparatczycy zmienili się w europejskich socjaldemokratów i rozpoczęli marsz po władzę.
Są wczesne lata 90., burzliwy okres transformacji politycznej i gospodarczej. Ale w gmachu przy Rozbracie, w siedzibie SdRP panuje klimat głębokiego PRL. Generał Wojciech Jaruzelski spotyka się z grupą działaczy partyjnych z okazji 1 Maja, święta ludzi pracy.
– Towarzysze – mówi Jaruzelski. – Nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy, oddając władzę. Lud cierpi!
– Rzeczywiście na Rozbracie na początku lat 90. panowała tzw. atmosfera Koblencji – wspomina historyk Tomasz Nałęcz, który przez kilkanaście miesięcy był wiceszefem SdRP.
Historycy określają w ten sposób atmosferę panującą w grupie politycznej, która snuje plany na przyszłość, w ogóle nie rozumiejąc zachodzących wokół nich przemian historycznych. Nałęcz wspomina, że gdy w marcu 1990 roku przygotował uchwałę potępiającą wydarzenia z marca 1968, usłyszał od jednego ze starych działaczy PZPR: „towarzyszu, mówicie językiem wroga“.Takie słowa o języku wroga zapewne rozbrzmiewały w murach kamienicy przez lata. W czasach PRL w tym gmachu mieścił się ośrodek szkoleniowy KC PZPR, do którego na szkolenia ideologiczne przybywali towarzysze z całego kraju. Na początku lat 70. Edward Gierek, świeżo upieczony I sekretarz KC PZPR, nakazał wybudować przy kamienicy hotel, żeby partyjni działacze mieli na miejscu nocleg. Z tamtych czasów pochodzi też szklany łącznik między hotelem a kamienicą, pozwalający kursantom przechodzić suchą nogą z jednego budynku do drugiego.