Marian Nowak jest mocno zaskoczony decyzją sądu w Legnicy. Chciał unieważnienia wyroku skazującego go na trzy lata więzienia za czynną napaść na zomowców podczas demonstracji 31 sierpnia 1982 r. w Lubinie. W trakcie największych zamieszek w stanie wojennym zastrzelono trzy osoby.
Nowak, wtedy 23-letni, odbywał zastępczą służbę wojskową w przedsiębiorstwie komunalnym. Po pracy wracał do mieszkania w Rynku. – Przedzierałem się przez demonstrację, już byłem w bramie, gdy koło mnie upadła petarda z gazem łzawiącym – wspomina. – Odruchowo odrzuciłem ją w kierunku zomowców.
Po trzech dniach do jego mieszkania zapukała SB. Nowak wylądował w areszcie, a po wyroku w więzieniu. Wyszedł w marcu, ułaskawiony przez Radę Państwa. – A przecież nic nie zrobiłem – mówi Nowak.
Zapowiada, że wystąpi o odszkodowanie za siedem miesięcy więzienia. Ale wcześniej musiał doprowadzić do unieważnienia prawomocnego wyroku.
Jednak Sąd Okręgowy w Legnicy odrzucił w piątek prośbę, bo Nowak, choć niesłusznie skazany, otwarcie przyznawał, że nie był opozycjonistą, lecz przypadkowym świadkiem wydarzeń. – To zadecydowało, że sędzia nie mógł unieważnić tego wyroku – wyjaśnia Paweł Pratkowiecki, rzecznik legnickiego Sądu Okręgowego.