Od dziesięciu lat Jackowi Karnowskiemu łatwo się rządzi Sopotem. Platforma Obywatelska wraz z podległym jej lokalnym ugrupowaniem Samorządność Sopot od lat ma większość w radzie miasta. Jej kolejni przewodniczący to dawni zastępcy Karnowskiego w lokalnych władzach. Zaufani i lojalni. Stanęli za nim murem, gdy „Rz” ujawniła nagrania, na których miał się domagać dwóch mieszkań od sopockiego biznesmena Sławomira Julkego w zamian za pomoc w załatwieniu zgody na nadbudowę strychu.
Możliwe, że linią obrony Jacka Karnowskiego będzie opowieść o prowokacji rosyjskiej mafii
Tydzień po publikacji 34 byłych i obecnych radnych złożyło się po sto złotych na specjalne wydanie gazetki „Nasz Sopot” wypełnione tekstami broniącymi Karnowskiego. Pismo osobiście rozdawali w niedzielę pod kościołami. To ci sami ludzie, którzy niedawno zdecydowali o podwyżce poborów Karnowskiego z 11 tys. 125 zł do 12 tys. 303 zł brutto. Uzasadnienia były dwa. Pierwsze: „Dzięki Jackowi Karnowskiemu Sopot otrzymał ostatnio szereg nagród”, drugie: „Prezydent mimo rozlicznych zajęć obronił w tym roku pracę naukową z dziedziny ekonomii i uzyskał tytuł doktorski”.
Sławomir Julke, który ujawnił sopocką aferę, był bliskim przyjacielem Karnowskiego. Po oskarżeniu go o korupcję dla wielu stał się wrogiem. Coraz częściej sugeruje się jego nieczyste intencje, podważa uczciwość w zdobyciu majątku. Wreszcie został usunięty z szeregów PO. – To tak partia traktuje ludzi, którzy ujawniają korupcję? – komentował tę decyzję Julke. Sopocki biznesmen sugerował, że wyrzucono go, bo naruszył pewien układ.
Karnowski zrezygnował sam, co uznano „za wzór partyjnego zachowania”. – Niewinny, dobry samorządowiec, ofiara „przyjaciela” – mówi o prezydencie miasta Jarosław Gowin (PO). Dowodem na uczciwość Karnowskiego ma być fakt, że „niczego się nie dorobił, choć obracał milionami”.