Protokół przesłuchania oficera prowadzącego TW o pseudonimie Bolek ujawnił wczoraj IPN.
Wbrew doniesieniom części mediów kapitan SB Edward Graczyk nie zaprzeczył, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem. Twierdził tylko, że nic o tym nie wie. „Ja w Gdańsku pracowałem pod egidą Wydziału III i przekazywałem im wszelkie informacje, które uzyskałem od Lecha Wałęsy. Nie wiem, czy na podstawie tych dokumentów pan Wałęsa został zarejestrowany jako tajny współpracownik” – mówił prokuratorom IPN 18 listopada.
[srodtytul]Wałęsa się broni[/srodtytul]
Graczyk przyznał, że przekazywał pieniądze Lechowi Wałęsie, ale utrzymywał, że Wałęsa nie podpisywał pokwitowań. Jednak gdy śledczy pokazali mu dokument podpisany „Bolek” i poświadczenie odbioru 1500 zł, przyznał, że jest jego autorem. Zaznaczył, że nie wie, skąd się tam wziął podpis „Bolka”. Choć zeznał: – W dokumentach, które sporządzałem, Wałęsie był przypisany pseudonim Bolek.
– Co mnie obchodzi, że ktoś przypisał mi, iż jestem agentem? Przecież nikt mnie o to nie pytał! Nie podpisałem żadnej deklaracji współpracy – mówił w „Kropce nad i” Lech Wałęsa. Opowiadał, że kontrwywiad PRL wypytywał go w tamtym czasie o Żydów i Niemców, a na temat kolegów ze stoczni z oficeramii służb nie rozmawiał.