Olewnik powiedział, że kiedy dowiedział się o zarzutach naruszenia nietykalności osobistej prokuratora, nie mógł uwierzyć, że "z odruchu rozpaczy można zrobić coś takiego jak pobicie prokuratora". - Poczułem się fatalnie. Straciłem równowagę psychiczną - przyznał.

Prokurator twierdzi, że Włodzimierz Olewnik uderzył go głową w twarz, w żuchwę. - Absolutnie żadnego uderzenia nie było - mówi oskarżony - To był gest rozpaczy, chwycenia się go. Ja nawet nie wiem, wydaje mi się, że za marynarkę. To był zwykły ludzki gest rozpaczy - tłumaczył Olewnik.

Do zdarzenia doszło 10 września w Sopocie, kiedy Włodzimierz O. zapoznawał się z dokumentami na temat sprawy jego syna.

Część dokumentów w niekorzystnym świetle przedstawiła samego Krzysztofa Olewnika oraz innych członków rodziny. Chodzi o szerokie znajomości, jakie miał porwany i zabity biznesmen wśród mafiosów. Wśród analiz są i takie, według których część winy za tragedię ponosi rodzina Olewników, ponieważ zawierzyła prywatnym detektywom, m.in Krzysztofowi Rutkowskiemu, i nie informowała policji o wszystkich podejmowanych czynnościach.