Trzecia już w tej kadencji komisja śledcza – do zbadania okoliczności śmierci Krzysztofa Olewnika – ma zostać powołana na posiedzeniu Sejmu w lutym. Posłowie chcą natychmiast zabrać się do pracy, dlatego już pojawiają się spekulacje dotyczące ewentualnych świadków, którzy zostaną wezwani.
Co do jednego posłowie typowani na sejmowych śledczych są zgodni: najpierw trzeba wysłuchać relacji rodziny Olewników. I na tej podstawie ułożyć plan przesłuchań. – Przedstawię fakty – zapowiada w rozmowie z „Rz” biznesmen Włodzimierz Olewnik. – Moje najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego syn nie został uwolniony w ciągu pierwszych trzech tygodni po porwaniu, kiedy policja ustaliła nazwiska niektórych sprawców? I dlaczego potem zmieniono kierunek śledztwa, zbaczając na fałszywe tory.
Cofnięcie się do jesieni 2001 roku, czyli do czasu tuż po porwaniu Krzysztofa Olewnika, i prześledzenie działań śledczych z tego okresu ma kapitalne znaczenie dla sprawy. Dlaczego? Bo w materiałach policji z tego czasu są personalia sprawców, którzy okazali się porywaczami. Do dziś nie wiadomo, dlaczego członkowie policyjnej grupy nagle zmienili kierunek śledztwa i zaczęli forsować wersję samouprowadzenia i szukać Olewnika, omijając bandytów z lokalnego półświatka, z którego wywodzili się porywacze.
– Po relacji państwa Olewników należałoby przesłuchać polityków. Żeby powiedzieli, co zrobili w tej sprawie – uważa mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny.
A jaką kolejność przyjmą sejmowi śledczy?