Dotąd statki zatapiano po to, by się ich pozbyć, zwykle odbywało się to bez rozgłosu. Z kutrem łącznikowym K-18 było inaczej. Stara wojskowa „Bryza” to pierwszy w Polsce statek, który zatopiono w celach komercyjnych. W niedzielę powędrował na dno przy błysku fleszy i w obecności VIP-ów z prezydentową Marią Kaczyńską na czele. Teraz „Bryza” ma być obiektem rekreacyjnych nurkowań. Ukryto w niej 99 numerowanych pamiątkowych medali.
Podczas zatapiania „Bryzy” pod wodę zeszli nawet włodarze Helu: burmistrz Jarosław Pałkowski i sekretarz Marek Dykta (obaj przeszli specjalne szkolenie). Jak zauważył „Dziennik Bałtycki”, chcieli w ten sposób „naocznie sprawdzić, w co – dosłownie – utopili pieniądze”. Bo to właśnie samorząd Helu wyłożył 200 tys. zł na kuter i przekształcenie go w tzw. przyjazny wrak (bez elementów niebezpiecznych).
[srodtytul]Badanie „Książkowca”[/srodtytul]
Nazajutrz podwodne badania znów były w centrum uwagi. Archeolodzy z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku (CMM) wraz z ekipą nurków z Marynarki Wojennej wypłynęli badać prawdopodobnie XVII-wieczny wrak. „Książkowiec”, który leży na głębokości 80 m ok. 60 mil morskich na północ od Rozewia, kilka lat temu wykryły sonary geofizyków Petrobaltiku. Potem rybacy dostrzegli, że coś zahacza o sieci. Wyłowili trochę przedmiotów z pokładu, m.in. szczątki książki.
– Zachowała się okładka, stąd nazwa – mówi Iwona Pomian, szefowa archeologów CMM, która z „Rz” rozmawiała z pokładu ORP „Lech”, przekrzykując silny wiatr. – Mam nadzieję, że badania, które możemy prowadzić dzięki pomocy Marynarki Wojennej, pozwolą nam zinwentaryzować wrak i wydobyć zabytkowe przedmioty.