Z chechłaczem jest problem. W różnych regionach oznaczał co innego, np. na Śląsku kijankę – przyrząd do prania bielizny. W słowniku gwary warszawskiej XIX w. chechłacz to tępy nóż. Stąd „chechłać” oznaczało „kroić tępym nożem”. Trudno pomyśleć, by za pomocą tych przyrządów ktoś kogoś pocieszał. Spotkałam się też z wyjaśnieniem, najbardziej prawdopodobnym, że kiedyś był to płócienny woreczek z cukrem w środku. Kiedy dziecko płakało, dawało mu się go do ssania, jak dziś smoczek. Trudno ustalić zasięg przytoczonej rymowanki, znanej mi m.in. z Mazowsza i północnej Małopolski, a nie z Wielkopolski. Tak naprawdę ludzie, którzy dziś ją powtarzają, nie wiedzą, co to jest chechłacz. To taka czcza, pusta obietnica.
Czy „puszory” noszone przez krakowianki to modna wersja staników push up, powiększających optycznie biust? I dlaczego w niektórych regionach kraju są staniki, a w innych biustonosze?
Myślałam, że pani ze mnie żartuje. Ten wyraz znam bowiem jako „półszorek” (także w wersji gwarowej „puszorek”), czyli rodzaj uprzęży, którą nakłada się na łopatki zwierzęcia. Takie znaczenie podaje także „Słownik języka polskiego” pod red. Witolda Doroszewskiego. Na określenie stanika może to być użycie żartobliwe, okazjonalne. Widziałam taki wpis w Internecie, że „baba mi takie puszory babcine, strasznie zabudowane, wyjęła”.
Najwyraźniej nie chodziło jednak o modny model push up. A co z biustonoszem i stanikiem?
Oba słowa na oznaczenie części bielizny damskiej podtrzymującej piersi są dość późne. Tę część bielizny wynaleźli Holendrzy w 1902 roku, kiedy wyszły z użycia wysokie gorsety, i nazwali ją „buste-houder” („podtrzymywacz biustu”). Wyraz holenderski przejęli Niemcy, stąd niemieckie „büsten-halter”. My zaś zapożyczyliśmy słowo od nich, najpierw jako „biusthalter”, a potem przerobiliśmy je na biustonosz. Takie informacje podaje Andrzej Bańkowski w słowniku etymologicznym. Śląsk ma swój wyraz: „cycynhalter”, to dialektyzm, ale jakże interesujący!
Przejdźmy od rzeczy pięknych do strasznych. Kto to jest „babok”? I dlaczego – skoro na Śląsku i w Łodzi jest taki straszny – w Warszawie nikt go nie zna? Kiedyś Formacja Nieżywych Schabuff śpiewała „Posłuchaj i śpij, bo nie ma baboków”. Tak więc są czy ich nie ma?