W TVP na Woronicza jak zawsze, swoi czekają na swoich

Sytuacja w TVP w przededniu przejęcia przez PO: strach, niepewność i walki pod dywanem. – Czyli normalnie – komentują pracownicy

Aktualizacja: 14.08.2010 08:41 Publikacja: 13.08.2010 20:26

W TVP na Woronicza jak zawsze, swoi czekają na swoich

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

– Wie pani, jaka jest sytuacja. Nie mogę się wypowiadać. I nie chcę. Proszę mnie nie cytować – mówi "Rz" znany prezenter TVP.

To oficjalnie. Bo nieoficjalnie większość ludzi z Woronicza do rozmowy o sytuacji i atmosferze w telewizji publicznej jest chętna. Ale pod jednym warunkiem: żadnych nazwisk. I zwykle na koniec rozmowy dochodzi kluczowa prośba: – Proszę napisać tak, aby nikt nie skojarzył, o jaki program i nie daj Boże o kogo chodzi.

Znowelizowaną przez PO ustawę medialną w piątek podpisał już prezydent Komorowski. Dwa tygodnie po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw wygasną kadencje obecnych władz TVP. Nowe wybierze wymieniona już Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, w której zasiadają nominaci prezydenta z PO oraz ludzie SLD i PSL.

[srodtytul]Zmiany, zmiany, zmiany w TVP[/srodtytul]

Publiczna telewizja w swojej historii po 1989 roku miała 14 prezesów (w tym kilku tylko p. o.). Oprócz Roberta Kwiatkowskiego, który w fotelu szefa spędził sześć lat, pozostali nie wytrwali dłużej niż dwa lata. Ostatnio prezesi zmieniali się jednak rekordowo szybko. Piotr Farfał pełnił obowiązki prezesa dziewięć miesięcy, Bogusław Szwedo – dwa, a jego następca Tomasz Szatkowski – zaledwie miesiąc. Obecny prezes Romuald Orzeł pełni swoją funkcję od grudnia ubiegłego roku.

A co prezes, to i nowi ludzie na korytarzach. Na Woronicza wszyscy do tego przywykli. – Jest jak zawsze: część się boi, część układa, a część szykuje do odejścia – wyznaje "Rz" wydawca jednego z programów informacyjnych.

Dziennikarz prowadzący program w TVP dodaje: – Dziś jestem na wizji, a co będzie jutro, to nie wiem.

– Jasne, że niektórzy się boją. Są osoby, które już się pakują. Ludzie z poprzedniego rozdania wiedzą, co z nimi będzie – dorzuca dziennikarz i realizator, współpracujący z telewizją publiczną od kilku lat.

Pakują się oczywiście ci "od Karnowskiego", czyli ekipa tworząca "Wiadomości". Pakują się też ogólniej "ci z Jedynki". Bo dotąd było tak, że Jedynka w wyniku porozumienia medialnego PiS z SLD przypadła w udziale tym pierwszym.

Ludzie lewicy, która ma wpływy w Dwójce i w części TVP Info, aż tak bardzo się nie boją. Skoro w sprawie nowelizacji ustawy medialnej SLD dogadało się z Platformą i PSL, to znaczy, że uratuje swoich ludzi, a może i da pracę kolejnym.

Bo w publicznej telewizji jest tak, że choć ciągle mówi się o kłopotach finansowych, to gdy jest potrzeba, etat dla swojaka zawsze się znajdzie.

Jeden z dziennikarzy często występujących na antenie opowiada, jak niedawno dowiedział się, że stacja nie ma pieniędzy na stylistkę. Zaczął więc występować we własnych ubraniach. Szybko się okazało, że choć na stylistkę pieniędzy brak, właśnie zatrudniono osobę na nowym stanowisku. – Okazało się, że jest partyjna – opowiada. – Chodzą słuchy, że jest powiązana z PSL. Już pod nową koalicję telewizja się ustawia. Ciągle mnie to jeszcze wkurza, ale większość osób tutaj kiwa głową, mówiąc: norma.

[srodtytul]Jak o Platformie, to niech zrobi kolega [/srodtytul]

Żeby zatrudniać, trzeba też zwalniać. Kto, kogo, kiedy i za co: to główny temat rozmów na telewizyjnych korytarzach.

– Unikam Woronicza – przyznaje jeden z dziennikarzy. – Jak nie muszę, to po prostu tam nie idę, żeby na to wszystko nie patrzeć i nie słuchać plotek, bo oszaleć można. – A jakie to plotki? – dopytuję.

– Że będą zwalniać oczywiście. I kogo najpierw. I ile osób. I jak szybko. I czy do Bożego Narodzenia dotrwamy czy nie – odpowiada rozmówca i szybko się żegna.

Inni nie mają złudzeń i przewidują odejście w ciągu najbliższych dwóch tygodni. – Na razie robię swoje. Ale mam świadomość, że moje dni tutaj są policzone. I jestem z tym pogodzony – mówi jeden z reporterów.

Jeszcze inni kombinują. – Nagle ci, którzy dotąd gorliwie wypełniali wszystkie polecenia, migają się od robienia materiałów politycznych, zwłaszcza krytycznych wobec rządu czy PO. Robią uniki, oddają temat – opowiada nam jeden z dziennikarzy. I przytacza anegdotę z kolegium, kiedy kierownik, rozdzielając tematy, nawiązał do konferencji Jarosława Kaczyńskiego, podczas której prezes PiS mówił o wpływach WSI w Pałacu Prezydenckim. Kierownik z poważną miną zlecił jednemu z reporterów zrobienie obszernego materiału o WSI w pałacu. Reporter zrobił się blady jak ściana i z przerażeniem w oczach zapytał, czy to żart. – A szef brnął dalej, dopiero po jakimś czasie zaczął się śmiać i wtedy reporter załapał, że go wkręca – opowiada informator "Rz". – Wiemy, co nas czeka, więc czasem pozwalamy sobie na żarty z kolegów, którzy liczą, że może jednak zostaną.

[srodtytul]Czekając na egzekucję[/srodtytul]

W ostatnich dniach TVP przypomina zabawkę, w której chwilowo wyczerpują się baterie i porusza się coraz mniej żwawo. Wszyscy przyznają: nastał czas wyczekiwania. – I rezygnacji. Co ma być, to będzie. To zdanie słychać najczęściej – mówi "Rz" osoba związana z TVP.

Dziennikarz z innej redakcji wspomina dwie panie, które przyszły "jeszcze od Giertycha" i pracują do dziś. – Właściwie nie robią nic poza pilnowaniem stołków, ale siedzą grzecznie i cicho, licząc na to, że nikt ich nie zauważy i nie dogrzebie się, kto je tutaj ściągnął – opowiada. Ale przyznaje, że widać, iż się boją.

On sam się nie boi: – Gorzej raczej już nie będzie. Powiem więcej, czekam nawet na nowe porządki, bo mam nadzieję, że w końcu coś się tu zmieni– mówi, nie kryjąc rozgoryczenia. Co ma się konkretnie zmienić? Tu zdania są podzielone, bo nastroje wśród pracowników TVP są ponure z różnych powodów.

Jedni czekają z nadzieją na nowe władze, bo liczą na powrót do dawnych stanowisk, programów, apanaży. To ci, których ekipy PiS – LPR – Samoobrona, a potem PiS – SLD nie wyrzuciły z telewizji, ale odsunęły od poprzednich funkcji.

Są też frustracje ekonomiczne, zwłaszcza wśród tych operatorów, dziennikarzy i montażystów, którzy nie mają etatów. Bo w TVP ci z etatami są uprzywilejowani – dostają większość zleceń. Współpracownicy coraz mniej.

– Korytarze na Woronicza wieją pustką i chłodem. Kawiarnie też puste. Ludzie są mocno sfrustrowani, wychodzą na jaw niskie uczucia: zazdrość, że ktoś ma robotę, a inny nie ma – opowiada pracownik z wieloletnim stażem. W TVP zarabia się dziś o 30 proc. mniej niż pół roku temu.

Jeszcze inne lęki trapią najbardziej doświadczonych pracowników. Nie chodzi o politykę, tylko o konkurencję. Nie wiadomo przecież, co strzeli do głowy nowej władzy. A nuż postawi na młodych, zdolnych, dynamicznych, którzy podmienią fachowców starej daty?

W TVP wybuchła epidemia uników.

– Przed każdą zmianą kierownictwa zawsze jest to samo. Kto może, idzie na urlop albo na zwolnienie lekarskie, aby nie wykonywać poleceń obecnego szefa, bo nie wiadomo, czy spodoba się to nowemu szefowi – tłumaczy mi jeden z długoletnich wydawców. – Ale wszyscy nie mogą być przecież na urlopie – zaznaczam.

– Wtedy pozostaje spowalnianie pracy tak, aby nie zdążyć i przeczekać do momentu przyjścia nowego kierownictwa – odpowiada. – Teraz klasyczny mechanizm spowalniania został uruchomiony wszędzie, gdzie się da. Nawet administracja dała na wstrzymanie i nic już nie chcą podpisywać – mówi.

[srodtytul]Jak wyhodować sobie gumowy kręgosłup [/srodtytul]

Każdy, kto pracuje w telewizji publicznej, pracuje w stałym poczuciu niebezpieczeństwa. Większość osób nauczyła się, że trzeba być miłym dla każdego.

– I są mili, nawet jeśli wiesz, że tak naprawdę cię nie znoszą. Ci, którzy pracują w telewizji od lat, wiedzą, że prędzej czy później każdemu szefowi zetnie się głowę i przyjdzie nowy. To ludzie, którzy mają miękkie kręgosłupy i są w stanie wygiąć je w dowolną stronę. Dlatego jeśli ktoś liczy tu na jakąś lojalność, to raczej się przeliczy. Choć może są jakieś chlubne wyjątki – zastanawia się nasz rozmówca z TVP.

Z pewnością do takich zachowań skłania dziennikarzy i innych pracowników trudna sytuacja w branży. – A wiadomo, ludzie mają rodziny, kredyty, żyć trzeba – słyszę. Dziennikarka, która przepracowała w TVP kilkanaście lat: – Telewizja nigdy nie pozbyła się dworskości. Wszyscy dziennikarze i pracownicy byli nastawieni na to, że należy się kłaniać, czapkować i wykonywać polecenia nowej władzy. Czasem przybierało to dość karykaturalne formy.

Wspomina, jak w jednej z redakcji nowy kierownik na spotkaniu z dziennikarzami poprosił o zgłaszanie propozycji tematów. – Zapadła cisza i wszyscy byli mocno zdziwieni. Jak to, własne propozycje? Każdy był przyzwyczajony, że dostaje temat odgórnie i robi to, co mu się zleca – relacjonuje.

Jeden z dziennikarzy TVP robi mi wykład na temat pracowników. Jego zdaniem ludzie tu dzielą się na trzy typy.

Pierwszy to ci, którzy przyszli z nadania partyjnego, ale się nie wychylali, chcą na stołkach jak najdłużej przetrwać. Więc starają się lawirować i rzeczywiście często udaje im się przetrwać czyszczenie (jak panie od Giertycha).

Drugi to ludzie, którzy nie ukrywają, po co do telewizji trafili, i posłusznie wykonują polityczne polecenia. Oni wiedzą już, że ich dni tutaj są policzone, więc tym bardziej starają się jak najowocniej wykorzystać pozostały im czas.

I w końcu trzeci typ: ci, którym jest wszystko jedno, kto rządzi, byle mieli robotę. Też boją się zmian, bo nigdy nie wiadomo, czy w ramach umieszczania "swoich ludzi" nie zostaną odstrzeleni.

[srodtytul]Wraca nowe [/srodtytul]

Ale większość pracowników TVP mimo wszystkich obaw jest jednak dobrej myśli. Mówią, że nikt nie będzie tęsknił za obecną ekipą. Niektórzy z dziennikarzy żartują sobie, idąc do bufetu, że może jak wrócą, to ich szefa już nie będzie. A najbardziej to chcieliby, aby zniknęli już wydawcy i przyszli nowi. Liczą na to, że wrześniu będzie "normalniej". – Nie oszukujmy się, większość w telewizji sympatyzuje z lewą stroną. I dlatego Platforma jest wyczekiwana z otwartymi ramionami. Bo dla wielu tutaj PO to tak jak kiedyś czerwoni – podkreśla rozmówca z Woronicza.

I ironizuje: – Wyczyści się tych okropnych pisiorów i wszystko wróci do normy, bo najfajniej było przecież za Kwiatkowskiego i Dworaka. Widzi pani, ogólnie nastrój w telewizji jest dobry. W końcu wracają swoi.

– Wie pani, jaka jest sytuacja. Nie mogę się wypowiadać. I nie chcę. Proszę mnie nie cytować – mówi "Rz" znany prezenter TVP.

To oficjalnie. Bo nieoficjalnie większość ludzi z Woronicza do rozmowy o sytuacji i atmosferze w telewizji publicznej jest chętna. Ale pod jednym warunkiem: żadnych nazwisk. I zwykle na koniec rozmowy dochodzi kluczowa prośba: – Proszę napisać tak, aby nikt nie skojarzył, o jaki program i nie daj Boże o kogo chodzi.

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo