Jest to znak dla tych, którzy mogliby odnieść z tragedii polityczną korzyść, że to nie koniec, że w miejsce utraconego polityka, wchodzi ktoś mu bliski, ktoś do niego podobny.
Dlaczego sugestia, że Marta Kaczyńska mogłaby wystartować w wyborach do Sejmu, która tak mocno ożywiły niedzielne polityczne salony, w poniedziałkowej prasie spotyka się ze zdawkowymi notkami, ironią, czy – jak w „Gazecie Wyborczej” – przemilczeniem? Sądzę, że prasa nie ma na to jeszcze odpowiedzi, a czuje, że Kaczyńska nie jest po prostu jeszcze jedną celebrytką.
„Rzeczpospolita” i „Dziennik.pl” relacjonują pyskówkę z zarzucaniem sobie chamstwa na antenie Radia ZET, między europosłem Markiem Siwicem (SLD) a Mariuszem Błaszczakiem z PiS. Emocje wzbudziła ewentualność kandydowania Kaczyńskiej z list PiS.
„Super Express”, który sporo miejsca poświęca spekulacjom, dlaczego Zbigniew Hołdys porzucił pisanie felietonów dla „Wprost” (ponoć Tomasz Lis, naczelny tygodnika, miał mu ocenzurować tekst), o Marcie Kaczyńskiej drukuje jedno zdanie czytelnika: „Z jakiej paki „jedynka”? Czy aż tak bardzo sobie zasłużyła? To, że byłą córką Lecha Kaczyńskiego, to trochę za mało. To nie monarchia”.
Nie chcę z tym zbytnio polemizować: to prawda, nie monarchia, ale Wałęsa nie jest królem a syna ma w parlamencie, a Kaczyńska mogłaby też startować z dalszego miejsca, choćby z ostatniego.