Polityków lewicy najbardziej zabolało, że w przygotowanych przez rząd materiałach przypominających polską drogę do integracji z UE zabrakło zdjęcia z Aten z momentu podpisywania traktatu akcesyjnego przez ówczesnego premiera Leszka Millera i szefa MSZ Włodzimierza Cimoszewicza. – Mam przynajmniej nadzieję, że na dokumencie akcesyjnym wyłożonym w Sejmie ciągle widnieje mój podpis – ironizował Miller.
W niedzielę w Radiu Zet Marek Siwiec wytykał, że prezydent Bronisław Komorowski podczas przemówienia inaugurującego prezydencję w Sejmie nie wymienił nawet nazwiska prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Szef SLD Grzegorz Napieralski zaapelował wczoraj do prezydenta, by odznaczył wszystkich byłych premierów i negocjatorów, którzy przyczynili się do wejścia Polski do UE.
– Niech się lepiej Grzegorz Napieralski zabierze do pracy, bo spadają mu sondaże, a nie zajmuje odznaczeniami – mówi „Rz" Rafał Grupiński, wiceszef Klubu Parlamentarnego PO. Podkreśla, że z koncepcji przemówienia prezydenta wynikało, iż wymienił on tylko Jana Kułakowskiego – jako tego, który zaczął negocjacje z UE. – Tego dnia był także jego pogrzeb – zaznacza.
– Pan Grupiński chciałby chyba przywrócić w Polsce urząd cenzury, skoro PO tak skwapliwie cenzuruje historię – komentuje poseł Marek Wikiński (SLD). – Podejście PO jest obrzydliwe, bo z jednej strony premier prosi opozycję, żeby nie deprecjonowała rządu w okresie prezydencji, a z drugiej jego partia robi wszystko, by ją zawłaszczyć. Przecież nie chodzi o peany na cześć Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego, tylko o przedstawienie faktów.