Chaos w służbie zdrowia. 2012 - rok kłopotów dla pacjentów

Rok 2012 w szpitalach i przychodniach upłynie pod znakiem zmian, które pacjenci odczują na własnej skórze. Kłopoty dopadły nas już w grudniu. Po ogłoszeniu nowej listy leków refundowanych tysiące Polaków stanęły w kolejkach do aptek

Publikacja: 07.01.2012 00:01

Fot. Maria Brzostowska

Fot. Maria Brzostowska

Foto: copyright PhotoXpress.com

Tekst ukazał się w

Uważam Rze

2 stycznia 2012

Bardzo prawdopodobne, że nowy rok upłynie pod znakiem protestów: pacjentów, lekarzy i aptekarzy. Wszystko za sprawą nowej ustawy refundacyjnej, której większość zapisów weszła w życie z początkiem roku. Napięć można się też spodziewać w szpitalach – w 2012 r. bardziej niż dotąd zobowiązanych do utrzymania dyscypliny finansowej, często ze szkodą dla ambicji i zarobków swojego personelu.

Ale po kolei. Rok 2011 zakończył się w atmosferze protestów i zamieszania związanego z wejściem w życie nowej ustawy refundacyjnej. Napięcia towarzyszyć nam będą na pewno przez pierwsze miesiące, a może nawet do czerwca 2012 r.

Najpierw – pojawiająca się już w zeszłym roku groźba protestu lekarzy i farmaceutów. Ta pierwsza grupa nie chce ponosić odpowiedzialności i zwracać refundacji za nieprawidłowo wypisane recepty. Ta druga – płacić drakońskich kar za realizację recept, na których są błędy. Samorząd obu grup zawodowych dogadał się z rządem i podpisał tymczasowe, kilkutygodniowe porozumienia: mają realizować recepty na refundowane leki, by dać czas Ministerstwu Zdrowia na poprawienie przepisów. Czy to zapewni spokój? Najwyżej na kilka tygodni. Do protestów nadal, wbrew samorządowi, wzywają organizacje pracodawców skupiające lekarzy i związki zawodowe.

Niezależnie od reprezentujących ich organizacji lekarze i aptekarze skrzykują się w Internecie. W Warszawie umów z NFZ nie podpisało 300 aptek – około połowy wszystkich działających w stolicy. W województwie kujawsko-pomorskim umów na realizację recept na leki refundowane nie ma w ogóle. Na Śląsku umowy co prawda podpiszą, ale tylko po to, by zaraz je wymówić i negocjować z rządem. Zresztą w tym regionie, jeśli protestować będą lekarze, pacjent i tak refundowanej recepty nie zrealizuje. Apteki nie będą uwzględniać druków, które nie zostaną prawidłowo wypełnione (a właśnie na nieuwzględnianiu wszystkich wymaganych prawem informacji ma polegać protest medyków).

– Lekarze nie wiedzą, jak mają wypisywać nowe recepty, boją się, że ich zalecenia zostaną podważone, a oni sami obciążeni karami finansowymi – tłumaczy bunt medyków Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego.

O ile podrożeją leki?

Nie wiadomo, czy refundowane recepty uda nam się w 2012 r. zrealizować, jeszcze trudniej dociec, co i za ile kupimy w aptece. Dzień przed Wigilią Ministerstwo Zdrowia ogłosiło nową listę leków refundowanych – ustalaną już na nowych zasadach, po ostrych negocjacjach z firmami farmaceutycznymi.

Od Nowego Roku ceny leków refundowanych są w każdej aptece takie same, zakazane zostały promocje farmaceutyków. Równocześnie z listy zniknęło ponad 800 leków, do których do niedawna dopłacało państwo. Pod koniec zeszłego roku pacjenci ruszyli więc do aptek, by jeszcze przed wchodzącymi 1 stycznia w życie zmianami wykupić leki.

– Ludzie wykupują lekarstwa na zapas, pytają też o zmiany cen zgodnie z nowymi przepisami. I boją się, że po 1 stycznia nie wykupią leku z refundacją – mówiła wówczas farmaceutka z jednej z warszawskich aptek.

Firma badawcza IMS Health szacuje, że w grudniu 2011 r. wykupiliśmy o prawie jedną czwartą leków więcej niż rok wcześniej.

Czy rzeczywiście podrożeją one po Nowym Roku? Trudno powiedzieć. Niektóre na pewno, ale też na pewno nie wszystkie. Promocji, w czasie których można było kupić lek za złotówkę, nie będzie. Wiele z nich nie będzie już refundowanych. Ale sporo można zamienić na ich tańsze, refundowane odpowiedniki. Jakub Gołąb, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, uspokaja i tłumaczy, że farmaceuta sam może wydać tańszy odpowiednik leku. „Nie ma między nimi żadnej różnicy terapeutycznej. Warto skorzystać z prawa do informacji o tańszym leku" – pisze w komunikacie.

Gorzej, gdy odpowiednika z identyczną substancją nie ma i trzeba iść po nową receptę do lekarza. Już teraz ustawiają się do specjalistów kolejki, a w skrajnych przypadkach lekarze sami dzwonią do chorych, by wezwać ich po nową receptę „na wypadek, gdyby ceny się zmieniły lub pojawiły się inne problemy".

Co zrobią chorzy na cukrzycę, astmę, choroby psychiczne? Ile zapłacą za swoje leki? Jakub Dalach z firmy PharmaExpert odpowiada: – Gdyby pacjenci i lekarze zostali właściwie poinformowani, że mogą zamieniać pozycje nierefundowane na ich refundowane odpowiedniki, pacjenci na zmianach zaoszczędziliby nawet kilkaset milionów złotych. Ale kampanii informacyjnej nie było, nowa lista refundacyjna jest wprowadzana w chaosie i pośpiechu.

Równocześnie skala oszczędności NFZ na zmianie list refundacyjnych jest ogromna: prawie miliard złotych, i to według ostrożnych szacunków. – Przy konstruowaniu tej listy popełniono błędy, które powinno się szybko poprawić, ale nowa ustawa refundacyjna wprowadza rewolucyjne zmiany. Pozytywne – zastrzega w rozmowie Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego. Jak zaznacza, teraz częściej będzie się zmieniać lista refundowanych specyfików, więc pacjenci krócej będą musieli czekać na dostęp do nowoczesnych leków. – Dzięki oszczędnościom zwiększa się też szansa na dobry dostęp do niestandardowych, bardzo drogich terapii. Miliard to potężna suma świadcząca o dużym sukcesie negocjacji – mówi.

W 2012 r. nerwowo może być w szpitalach. Dyrektorom będzie szczególnie zależało, by nie wpaść w kłopoty finansowe. Od tegorocznych wyników finansowych będzie zależało, czy w 2013 r. placówki zostaną przymusowo przekształcone w spółki prawa handlowego. Emocje są duże, bo sytuacja finansowa szpitali nie jest najlepsza, a opinie o przekształceniu w spółkę – skrajnie różne.

Decydujący rok dla spółek

Dyrektor Szpitala Miejskiego Murcki w Katowicach przyznaje, że dla jego placówki będzie to rok decydujący. Myśli o przekształceniu jej w spółkę. Szpital ma straty. I nic nie wskazuje na to, że w tym roku wyjdzie na prostą. – Będzie bardzo trudno – przewiduje Krzysztof Zaczek i martwi się, jak dopiąć budżet. – Przez nowe regulacje prawne szpitale muszą dodatkowo się ubezpieczać, a to koszty liczone w setkach tysięcy złotych. Za nowymi przepisami nie poszły pieniądze przekazywane szpitalom – zwraca uwagę. Wycena punktu wzrosła o złotówkę, czyli 1,9 proc., ale to przecież nic w porównaniu z podwyżkami z ostatniego roku. Zdrożały energia, leki, żywność – mówi.

Jak związać koniec z końcem, martwią się też w Sochaczewie.

– Drżymy o naszą sytuację finansową – mówi Piotr Szenk, dyrektor do spraw lecznictwa szpitala powiatowego w Sochaczewie.

Placówce z Sochaczewa przymusowe przekształcenie na razie nie grozi. Dyrektor lecznicy woli tego uniknąć. – Radzimy sobie – mówi i zaznacza, że przekształcenie w spółkę nie jest żadną receptą, bo wśród tych placówek, które już to zrobiły, nie brakuje takich, które znów się zadłużają.

– Rok 2012 będzie bardzo trudny zwłaszcza dla szpitali powiatowych – zwraca uwagę Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia ze Związku Powiatów Polskich.

– Mimo 7,5 proc. wzrostu nakładów na służbę zdrowia nie rozłoży się to po równo. Szpitale powiatowe dostaną najmniej. Zarządzający nimi muszą się nauczyć funkcjonować jutro z zasobami, które mają dziś – mówi i doradza, by oszczędzić poprzez wspólny zakup energii, leków czy ubezpieczeń przez kilka szpitali.

Zdaniem dyrektorów pacjenci poprawy w dostępie do leczenia szpitalnego nie odczują. W Katowicach przewidują dłuższe kolejki do zabiegów. – Taki mamy kontrakt z NFZ – rozkłada ręce dyrektor Zaczek. – Na zabieg wstawienia endoprotezy stawu biodrowego do tej pory czekało się dwa lata. Teraz będą cztery, może sześć. Możemy robić takich zabiegów nawet dziesięć w tygodniu, ale z tym kontraktem będziemy robić tylko dwa – tłumaczy.

To dopiero byłaby rewolucja

Bieżący rok to też czas przygotowania się do kolejnych rewolucji w służbie zdrowia. Resort, a wraz z nim NFZ już planuje odciążenia szpitali i przerzucenie większej liczby pacjentów do przychodni. To pozwoliłoby zmniejszyć kolejki do leczenia, lepiej wykorzystać zasoby służby zdrowia oraz... zaoszczędzić pieniądze. Ten sam zabieg wykonywany w przychodni jest kilkakrotnie tańszy niż w szpitalu.

– Pacjenci, którzy mogliby mieć zrobione badania w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej, odsyłani są do szpitali. To dramatycznie nas obciąża (lekarz zlecający badania musi je opłacić z własnego kontraktu z NFZ – przyp. red.) – wylicza Szenk.

Zasadą jest, że pacjenci, którzy nie mogą dostać się do lekarza specjalisty, przychodzą po południu lub w sobotę na ostry dyżur. To ogromnie zwiększa koszty działania szpitali.

Pomysł wszyscy chwalą, ale w jego realizację nie wszyscy wierzą. – Takie rozwiązanie już zapowiadano, na razie nie ma wielkich zmian – mówi Szenk.

Eksperci zwracają uwagę, że jeśli rozwiązanie nie będzie zakładało dobrego finansowania leczenia w przychodniach, nic się nie zmieni. Bez zachęty finansowej przychodnie nie będą się starać, by robić badania na miejscu, a nie odsyłać pacjentów do szpitali.

Resort zdrowia pracuje też nad innym rewolucyjnym rozwiązaniem: jego wprowadzenie jest jednak tak trudne, że efektów na pewno w 2012 r. nie zobaczymy. Chodzi o uzależnienie kontraktu szpitala od tego, jakie efekty daje leczenie w nim. Więcej mają zarabiać te, które osiągają dobre wyniki i gdzie rzadko dochodzi do powikłań u pacjentów. – Zależność między kontraktem a jakością leczenia postulujemy od dawna – mówi Bogdan Koczy, dyrektor Szpitala Urazowego w Piekarach Śląskich (od lat na czele rankingu szpitali przygotowywanego przez „Rzeczpospolitą"). – Liczba powikłań przy wszczepianiu endoprotezy nie przekracza u nas 1 proc. Bardzo żałujemy, że ten dobry wynik nie wpływa na wysokość naszego kontraktu z NFZ.

Dyrektorzy innych dobrych szpitali wytykają, że dziś wysoka jakość leczenia paradoksalnie wpędza placówki w kłopoty. Ci, którzy mają dobrą renomę, przyjmują więcej pacjentów. Przekraczają limity i wpadają w kłopoty finansowe. To też należałoby poprawić w systemie służby zdrowia. Ale jeśli nie udało się dotąd, trudno wierzyć, że uda się w 2012 r.

Opinie polityków

Marek Balicki, były minister zdrowia w rządach SLD, dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie

Ustawy, które wchodzą w życie, zostały nie najlepiej przygotowane. Próba zaoszczędzenia środków NFZ za wszelką cenę jest robiona kosztem przewlekle chorych. Dopłaty do leków będą wyższe niż dotąd, a i tak są najwyższe w Europie. Inna niedobra wiadomość to to, że pogorszy się funkcjonowanie szpitali. Ustawowo nałożono im kolejne koszty i nie dano pieniędzy na ich pokrycie. Tylko podniesienie składki rentowej o dwa punkty to w przypadku mojego szpitala 500 tys. zł rocznie. Są pierwsze sygnały, że placówki znowu zaczną się zadłużać. Pogłębi się chaos w dostępie do opieki zdrowotnej. Część szpitali ma nadmierną liczbę pacjentów i nikt nie potrafi rozwiązać tego problemu.

Tekst ukazał się w

Uważam Rze

Pozostało 100% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo