To efekt publikacji „Rz". Opisaliśmy w niej sprawę Piotra Zaleskiego, właściciela gdańskich kantorów Conti i znanego rajdowca. Zaleski w 1995 roku został zatrzymany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i oszustw podatkowych.
Decyzją sądu trafił do aresztu w Braniewie na 157 dni. Znalezione w jego kantorach pieniądze – równowartość prawie 2 mln zł – trafiły zaś do sądowego depozytu. Jego pozbawiona środków firma w tym czasie upadła. Rozpoczęty sześć lat później proces zakończył się dla niego uniewinnieniem.
Jednak kiedy Zaleski wystąpił o zwrot pieniędzy, okazało się, że spora ich część zaginęła w 2001 roku. Zaleski mówi, że dostał w ratach 1,2 mln zł.
– Pozostałe 800 tys. zł skradł z depozytu pracownik sądu. Został skazany, ale pieniędzy nie oddał – dodaje.
Zaleski już kilkakrotnie występował o zwrot brakującej kwoty. Bezskutecznie.
Gdański sąd rejonowy tłumaczy się brakiem środków. Tymczasem okręgowy przekonuje, że o zabezpieczenie takich pieniędzy już wystąpił do Sądu Apelacyjnego.
– To odbijanie piłeczki, a likwidator mojej firmy nadal nie otrzymał pieniędzy. Rosną odsetki sięgające ponad 10 tys. zł miesięcznie, które będzie musiał zapłacić Skarb Państwa – mówi „Rz" Zaleski.