Według izraelskiej policji 65-letni mężczyzna podszedł do auta, w którym siedział ambasador, wykrzykując niezrozumiałe dla dyplomaty słowa, a następnie go opluł. Został zatrzymany 1,5 godziny później.
Według „Jerusalem Post", który poinformował o zdarzeniu jako pierwszy, ambasador Magierowski nie był w stanie zrozumieć, co mówił napastnik, poza słowami „Polak, Polak", zdążył jednak zrobić zdjęcie jemu i jego samochodowi. Jak podaje polskie MSZ, nie poniósł też żadnego uszczerbku na zdrowiu.
W środę napastnik stanął przed sądem, który zdecydował o umieszczeniu go w areszcie domowym i wydał zakaz zbliżania się do polskiej ambasady przez 30 dni. Jak podała agencja AP, mężczyzna musiał też wpłacić kaucję, a sędzia w ostrych słowach potępił jego czyn. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, „strona polska jest zadowolona z szybkiego ujęcia sprawcy, co nie umniejsza jednak obaw o stan relacji polsko-izraelskich".
Według prawnika napastnika, który starał się wytłumaczyć całe zajście, mężczyzna został wcześniej wyproszony z polskiej ambasady, gdzie chciał zapytać o zwrot mienia żydowskiego. Jak podał na Twitterze dziennikarz „Do Rzeczy" Marcin Makowski, napastnik to Arik Lederman, znany izraelski architekt. Polska ambasada złożyła zawiadomienie o wydarzeniu na izraelskiej policji, a Marek Magierowski zgłosił skargę w izraelskim MSZ.
Cała sprawa wywołała kolejną falę napięcia w relacjach polsko-izraelskich. Do MSZ została wezwana ambasador Izraela Anna Azari. – Podkreśliliśmy w rozmowie z nią, że, po pierwsze, oczekujemy przeprowadzenia szybkiego i sprawnego dochodzenia w sprawie i surowego ukarania sprawcy.