Do 12 lutego bliscy „Starucha", słynnego przywódcy kibiców warszawskiej Legii osadzonego w areszcie pod zarzutem rzekomego handlu narkotykami, muszą zebrać 80 tys. złotych kaucji. Jej wpłacenie to warunek, by Piotr Staruchowicz po ośmiu miesiącach aresztu wyszedł na wolność.
- No cóż, lepsze to niż nic - napisał na Twitterze do premiera Donalda Tuska Wojciech Staruchowicz, dziennikarz i publicysta, ojciec „Starucha". To reakcja na wtorkową decyzję sędzi Ludmiły Tułaczko, która zdecydowała o tym, że szef kibiców Legii będzie mógł wyjść na wolność, jeśli wpłaci 80 tys. zł. kaucji.
Wojciech Staruchowicz walcząc o wolność dla syna regularnie za pomocą Twittera apelował do premiera „Panie Tusku, oddaj mi syna". Po decyzji sądu napisał: „ Dziękuję wszystkim Państwu za ciepłe słowa. I za deklaracje pomocy. Jeśli będzie potrzeba, dam znać."
A bez pomocy się nie obejdzie. Jak powiedziała „Rz" osoba blisko związana z rodziną „Starucha", na razie takiej sumy nie ma. On sam prowadził niezbyt dochodowe studio tatuażu i dorywczo publikował dla m.in. „Gazety Polskiej". W jego mieszkaniu, jak wynika z akt śledztwa, policja zabezpieczyła ok. tysiąca zł.
- Na razie staramy się znaleźć pieniądze u rodziny i bliskich, ale pewnie bez pożyczek się nie obejdzie. Wieczorem usiądziemy z Kasią ( narzeczona „Starucha") i zrobimy kalkulację - mówi „Rz" Wojciech Staruchowicz. Dodaje, że chciałby pieniądze na kaucję dla syna zebrać jak najszybciej. - Może do piątku, by nie przedłużać tego aresztu – mówi.