Radosław Sikorski udzielił wczoraj wieczorem wywiadu stacji Channel 4, gdzie pytany był o stanowisko Europy wobec Rosji. Dziennikarka telewizji skonfrontowała go m.in. ze stanowiskiem rosyjskiego ambasadora w WIelkiej Brytanii, który zarzucił Zachodowi, że poprzez nakładanie sankcji eskaluje konflikt i doprowadza go do "ostatecznej fazy". Sikorski odpowiedział, że choć Europa długo i cierpliwie czekała na poprawę zachowania Rosji, nie mogła nie zareagować na "nielegalną aneksję, podsycanie separatyzmu i wściekłą propagandę" Moskwy. Sikorski zaznaczył przy tym, że nikt w Europie nie chciał wprowadzać sankcji. Dodał jednak, że jeśli rzeczywiście dojdzie między Zachodem a Rosją do konfrontacji gospodarczej, Rosja będzie bez szans.
- Gospodarka UE jest 8 razy większa od rosyjskiej, zaś w połączeniu z Ameryką 16 razy większa. Wszyscy chyba wiemy, jaki byłby wynik takiej konfrontacji - zaznaczył Sikorski.
Polski minister spraw zagranicznych przyznał, że Polska może stracić proporcjonalnie najwięcej spośród krajów Europy, bo łączą ją ze wschodnim sąsiadem mocniejsze relacje handlowe.
- 7 proc. naszego handlu to handel z Rosją. To liczba dwukrotnie większa niż ta w przypadku Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Wiemy, że Rosja się zrewanżuje i że będą z tego powodu straty. Ale Moskwa nie dała nam wyboru - powiedział Sikorski.
Szef dyplomacji powiedział, że choć nie zna szczegółów dotyczących kolejnych sankcji przygotowywanych przez UE, lecz poinformował, że europejscy ministrowie spraw zagranicznych zdecydowali, by dotknęły one przemysł zbrojeniowy, ograniczyły przepływ kapitału do rosyjskich przedsiębiorstw oraz transfer "wrażliwych technologii" w tym tych z dziedziny energetyki.