Trzaskowski skomentował w ten sposób skomentował zatrudnienie dotychczasowego PR-owca i doradcy premiera Tuska we władzach największej spółki Skarbu Państwa. Jak przyznał polityk, choć pensja Ostachowicza - dwa miliony złotych rocznie - budzi kontrowersje, to jest ona uzasadniona.
- Wielkie pieniądze budzą wielkie kontrowersje. Ja nie wiem, ile się zarabia w zarządach spółek, ale jeżeli chce się pozyskać ludzi, którzy mogą być w takich zarządach, to trzeba ich pozyskiwać z rynku, dlatego zarobki są tam dużo wyższe niż w polityce - mówił dziś rano w TVN 24.
Były minister cyfryzacji tłumaczył również, że wieloletni pracownik Kancelarii Premiera nie jest "człowiekiem znikąd" i ma wystarczające kwalifikacje, by zasiadać w zarządzie Orlenu.
- To jest człowiek wykształcony, który pracował wcześniej w PGE i zajmował się szefowaniem w marketingu. Ja się nie dziwię, że po 7 latach doświadczenia u boku premiera, znajomości państwa, jest pożądany na rynku - mówił Trzaskowski - Gdyśmy mieli do czynienia z człowiekiem, który nie jest wykształcony, który wcześniej nie pracował w marketingu w dużych firmach, to wtedy rzeczywiście byłby problem. Ale jeżeli jest to osoba właściwa na właściwym miejscu, ja w tym nie widzę nic dziwnego - podsumował.
Nowy wiceminister MSZ ds. europejskich dał również do zrozumienia, że nie dziwi się decyzji Ostachowicza, który był dotąd uważany za jednego z najbliższych współpracowników Donalda Tuska.