Prezydent Andrzej Duda chce, aby razem z wyborami parlamentarnymi 25 października odbyło się referendum dotyczące trzech kwestii: wieku emerytalnego, obowiązku szkolnego dla sześciolatków oraz konstytucyjnego zakazu prywatyzacji Lasów Państwowych.
Biorąc pod uwagę, że jego poprzednik na 6 września także rozpisał referendum w trzech kwestiach – jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii z budżetu państwa oraz rozpatrywania wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika – można by się cieszyć, że jesień 2015 r. będzie festiwalem demokracji.
Ale to pozory – politycy wcale nie zapragnęli demokracji bezpośredniej, tylko starają się wpleść referenda w kampanię wyborczą. Pierwsze, wrześniowe, to efekt frustracji Bronisława Komorowskiego po przegranej w pierwszej turze wyborów.
Dziś Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim już nie ma. Mimo to jego referendum się odbędzie, choć pytania są źle sformułowane, a jedno – podatkowe – po prostu nieaktualne.
Referendum Komorowskiego jest niezręczne dla PiS, bo partia chce pieniędzy z budżetu i sprzeciwia się JOW. Stąd jej naciski na swojego prezydenta, żeby rozpisał dodatkowe referendum dotyczące spraw, w których PiS czuje się pewniej.