Do każdego odwiedzanego zakątka Kosmosu zawsze najpierw docierał automat, a dopiero potem, do tych najbliższych, polecieli również ludzie. Natomiast owe bezludne sondy docierały coraz dalej. I o tym właśnie chcę opowiedzieć w dzisiejszym felietonie.
Pierwszym obszarem kosmicznym, który został odwiedzony przez automatyczne sondy, była wokółziemska orbita. 4 października 1957 r. został wystrzelony Sputnik 1, radziecka sonda, która weszła na orbitę oddaloną od powierzchni Ziemi średnio o 587 km. Gdyby Ziemię, której średnica wynosi 12 742 km, porównać z jabłkiem, to odległość, na jaką udało się sięgnąć w Kosmos, odpowiadałaby grubości skórki owego jabłka. Niedaleko się wtedy oderwaliśmy od macierzystej planety! Ale jak wiadomo, ten pierwszy skutecznie umieszczony w Kosmosie satelita stał się przyczyną wielkiej frustracji w USA, zwłaszcza że w ślad za Sputnikiem 1 w Kosmos poleciały: Sputnik 2 z psem Łajką na pokładzie (3 listopada 1957 r.) i Sputnik 3 z aparaturą do pomiarów geofizycznych (15 maja 1958 r.).