Reklama

Ks. Międlar stąpa po śladach ks. Lemańskiego

Ks. Jacek Międlar wypowiedział posłuszeństwo przełożonym. Ale ci nie są bez winy. Zostawili młodego kapłana, licząc na to, że sam się upora z problemami.

Aktualizacja: 19.08.2016 06:44 Publikacja: 18.08.2016 19:19

Były ks. Jacek Międlar został rano zatrzymany na lotnisku w Londynie

Były ks. Jacek Międlar został rano zatrzymany na lotnisku w Londynie

Foto: twitter.com

„Za chwilę możemy mieć nowego księdza Wojciecha Lemańskiego. Tym razem może się nim stać (oby nie)... ks. Jacek Międlar CM" – wieszczył kilka miesięcy temu na łamach „Plusa Minusa" Tomasz P. Terlikowski.

Miał rację. Ks. Jacek idzie tą samą drogą, którą swego czasu przeszedł ks. Wojciech. Na jej końcu jest ślepy zaułek. Ale jest też na niej parę – posługując się językiem papieża Franciszka – uchylonych furtek miłosierdzia. Trzeba tylko wcisnąć w nie stopę.

Okrzyknięty nazistą ks. Międlar, nieformalny kapelan narodowców, nie przebiera w słowach. Wykrzykuje hasła o islamizacji Europy, ostrzega przed uchodźcami i „żydowskim motłochem". Ostro krytykuje hierarchów, polityków, dziennikarzy.

Ks. Lemański to jakby jego przeciwieństwo. Pielęgnuje pamięć o Żydach zamieszkujących niegdyś Polskę. Ale pojawiały się w jego ustach kontrowersyjne słowa przyzwolenia na zapłodnienie in vitro. Zarzucano mu wywoływanie zgorszenia wśród wiernych. W ostry konflikt wszedł z przełożonym – abp. Henrykiem Hoserem.

Ks. Międlar unika porównań z ks. Lemańskim. „Rzeczpospolitej" mówił, że łączy go z nim „jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa".

Reklama
Reklama

Jednym z fundamentów kapłaństwa jest posłuszeństwo, ślub, który każdy ksiądz składa podczas święceń. Udzielając wywiadów, ks. Międlar to przyrzeczenie złamał. Także ks. Lemański pokazał, że nie obchodzą go nakazy przełożonych, i przekonany, że racja jest po jego stronie, biegał do mediów.

Tymczasem w historii Kościoła pełno jest ludzi, którzy, pewni swych przekonań, byli jednak posłuszni przełożonym. Czas pokazał, że mieli rację.

Ale jest jeszcze jedno podobieństwo. Obaj kapłani zostali pozostawieni sami sobie. W przypadku ks. Lemańskiego można to zrozumieć, bo to kapłan doświadczony. Przełożeni mogli liczyć, że przy wsparciu kolegów księży i przyjaciół uzna swoje błędy.

Jacek Międlar księdzem jest jednak dopiero od roku. Przeniesiony z Wrocławia do Zakopanego, a potem de facto wyrzucony poza domy swojego Zgromadzenia Księży Misjonarzy, został sam. Nie wysłano go na zamknięte rekolekcje bez dostępu do internetu czy komórki. Nie dano za towarzysza doświadczonego ojca duchownego, który pomógłby mu w formacji kapłańskiej. Potraktowano go jak czarną owcę, która nie pasuje do stada, licząc na to, że sam sobie poradzi.

Ks. Międlar ma znajomych i przyjaciół. Tyle że są to głównie osoby ze środowisk, w których dotąd się obracał. Utwierdzają go w przekonaniu, że wybrał jedynie słuszną drogę.

Warto tu zwrócić uwagę na słowa papieża Franciszka do polskich biskupów: „Biskup musi być dostępny dla swoich kapłanów. (...) Niech ksiądz czuje, że ma ojca". To wskazówka także dla przełożonych zakonnych. Bo być może ks. Międlar woła po prostu o pomoc.

Reklama
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Pożegnanie Marka Jędraszewskiego z kurią krakowską. Papież wskazał następcę
Kościół
Kolejny rekord fundacji ojca Tadeusza Rydzyka. Podatnicy hojni jak nigdy
Kościół
Z agencji towarzyskiej do klubokawiarni ewangelizacyjnej. Ksiądz otwiera lokal w centrum Warszawy
Kościół
Nowe badania: Czy Jan Paweł II wciąż jest autorytetem dla Polaków?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama