Reklama

Europa stała się terenem misyjnym

Kościół zawsze szedł do biednych i potrzebujących. I to się nie zmieni – mówi biskup ełcki Jerzy Mazur.

Aktualizacja: 27.02.2015 12:26 Publikacja: 26.02.2015 22:09

Europa stała się terenem misyjnym

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W niedzielę Kościół obchodzi dzień modlitwy, postu i solidarności z misjonarzami. Co sprawia, że ludzie decydują się porzucić wygodne życie i pojechać w nieznane?

Powołanie przez Boga, które otrzymuje człowiek i świadomość, że się jest posłanym, aby nieść Dobrą Nowinę. Spotkanie z Bogiem daje wielką radość. Misjonarz pragnie dzielić się tą radością i pięknem spotkania z innymi. Myślę, że tutaj tkwi ten impuls, że ktoś decyduje się iść aż po „krańce ziemi". Radość Ewangelii – mówi papież Franciszek – jest źródłem zapału, entuzjazmu misyjnego i pójścia do drugiego człowieka, by podzielić się szczęściem, pomóc mu również dostąpić tej wielkiej radości, która płynie od Boga.

Wydaje się, że aby wyjechać ma misje trzeba być trochę szalonym.

Oczywiście, misjonarze to szaleńcy – szaleńcy Boży. Trzeba być szaleńcem, by opuścić rodzinny kraj, swoje strony rodzinne, kulturę, język, najbliższych i jechać w nieznane. Każdy misjonarz odznacza się cechą wielkiego ryzyka i zaufania Bogu. Całkowicie ufa i dlatego jest gotów na wyrzeczenia i trudności. Opiera się na zapewnieniu Jezusa: „Idźcie i nauczajcie, idźcie i czyńcie uczniami, a Ja jestem z wami aż do skończenia świata". Świadomość kontynuowania misji zbawczej Chrystusa i obecności Ducha Świętego, umacnia go.

Bycie misjonarzem staje się coraz bardziej niebezpieczne. Dość wspomnieć franciszkanów o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy wkrótce zostaną beatyfikowani.

Zawsze było niebezpiecznie. Już za czasów Chrystusa pojawiły się trudności i prześladowania. Jezus mówił Apostołom: „Mnie prześladowali i was prześladować będą". Apostołowie musieli się zmagać z wieloma niebezpieczeństwami. Byli gotowi oddać życie za wiarę, za Chrystusa. Kościół w Polsce też jest zbudowany na krwi męczenników. Święty Wojciech, Pięciu Braci Męczenników Polskich, św. Brunon z Kwerfurtu. Oni tu oddali swoje życie.

Dzisiaj także misjonarze są narażeni na niebezpieczeństwa. Mieliśmy niedawno tego przykład – został porwany ks. Mateusz Dziedzic w Republice Środkowoafrykańskiej. Wspominając o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka możemy powiedzieć, że to świadkowie wiary.

O wielu konfliktach w Afryce i Azji milczy światowa opinia publiczna skazując ich ofiary na zapomnienie i osamotnienie. Słychać jedynie głos Kościoła.

Reklama
Reklama

Kościół zawsze był z ludźmi biednymi, potrzebującymi; ludźmi, którzy cierpieli. Ciągle zachęca przywódców do rozwiązywania konfliktów na drodze dialogu i pojednania. Wzywa do poszanowania praw człowieka. Ten głos często jest zagłuszany. Jan Paweł II przekonywał przede wybuchem wojny w Iraku, że nie rozwiąże ona żadnych problemów. Podobnie uczył Benedykt XVI i Franciszek. Pomimo apeli i wezwań, konflikty wybuchały. Dochodziło do rzezi i ludobójstwa. Współcześnie Kościół stara się być głosem tych, których go pozbawiono. Walczy o prawa wykluczonych, prześladowanych, pozbawionych godnych warunków życia.

W wielu krajach na jednego kapłana przypada trzykrotnie więcej wiernych niż w Polsce. Jak funkcjonują parafie, jak możliwie jest prowadzenie działalności ewangelizacyjnej?

Mogę podzielić się moim doświadczeniem z pracy w Afryce. Parafia, w której pracuje misjonarz to zazwyczaj jeden kościół główny i kilkanaście kaplic filialnych. Misjonarz nie może odwiedzić wszystkich kaplic w niedzielę. Odwiedza je raz w miesiącu, czasami rzadziej. W każdej wiosce gdzie jest kaplica, są katechiści. I oni prowadzą niedzielne nabożeństwa słowa Bożego, wygłaszają kazania, prowadzą modlitwy codzienne. Rola katechisty jest ogromna. On przygotowuje dzieci lub dorosłych do chrztu i komunii św. Pracując w Ghanie kładliśmy nacisk, żeby nie tylko jeden katechista był w wiosce, ale przynajmniej dwóch, trzech. Żeby się uzupełniali.

Ale placówka misyjna to też szkoła i ośrodek zdrowia. Kościół pomaga w rozwoju poprzez edukację. Kościół przychodzi z pomocą chorym, starszym, niepełnosprawnym. Nie tylko głosi Ewangelię, ale i udziela koniecznej pomocy.

Kraje misyjne mają swoją specyfikę. Da się wskazać jakieś najpilniejsze potrzeby i problemy, z którymi zmagają się misjonarze?

Pierwszym problemem dla wszystkich misjonarek i misjonarzy jest dobre przygotowanie się duchowe i językowe. Trzeba poznać kulturę, tradycje, zwyczaje i mentalność. Im lepiej się je pozna, tym skuteczniej i łatwiej można głosić Ewangelię. Drugim problemem jest klimat i choroby, które dają się czasami mocno we znaki. Inne trudności są związane z pokonywaniem odległości. Mimo, że są samochody, do niektórych wiosek misjonarze chodzą pieszo. Jeszcze inne rodzi bieda. Gdy nie ma kościoła, szkoły i ośrodka zdrowia, trzeba je wybudować. Potrzebne są studnie. Liczy się nasza współpraca i pomoc.

Reklama
Reklama

Na szczęście w Polsce jest wiele cennych inicjatyw, które przychodzą misjom z pomocą.

Dziękuję wszystkim, którzy pomagają misjom. Tym, którzy przekazują informacje na łamach gazet, czasopism, w radio i telewizji. Cieszę się, że ta informacja dociera do wielu ludzi. To słowo pisane wyczula ludzi, budzi zainteresowanie sprawami misji. Pomoc może być duchowa, zwłaszcza wyrażać się w modlitwie oraz materialna, finansowa. W Polsce są agendy Komisji Episkopatu Polski ds. misji, jak Dzieło Pomocy „Ad Gentes", MIVA Polska, Papieskie Dzieła Misyjne. Także zgromadzenia zakonne wspomagają misjonarzy poprzez różne inicjatywy, zbieranie funduszy. Istnieją dzieła diecezjalne. Są zbierane ofiary na Krajowy Fundusz Misyjny 6 stycznia, w II niedzielę Wielkiego Postu, w Niedzielę Misyjną. Papieskie Dzieła Misyjne przekazują ofiary Ojcu Świętemu, który wspiera z nich seminaria, diecezje oraz dzieła charytatywne, edukacyjne i medyczne w Afryce, Azji, Ameryce Południowej i Oceanii.

Ilu polskich misjonarzy jest teraz na misjach?

Obecnie na misjach pracuje 2065 kapłanów, sióstr i braci zakonnych oraz świeckich. Ponad tysiąc kapłanów i sióstr posługuje na Wschodzie. Oni również są zaangażowani w wielkie dzieło ewangelizacyjne odradzającego się Kościoła. Trzeba też wspomnieć o kapłanach i siostrach zakonnych pracujących w krajach Europy Zachodniej, zwłaszcza wśród Polonii. Jest to spora grupa, ale na tle innych Kościołów, np. włoskiego, hiszpańskiego wypadamy nie najlepiej. Włosi mają 18 tys. misjonarek i misjonarzy. Wprawdzie są to osoby starsze, ale stanowią dużą grupę. Dlatego chcemy wkrótce wysłać na misje stu misjonarzy.

Ksiądz biskup wiedział, na co się decyduje wstępując do zgromadzenia Werbistów?

Odczuwając powołanie misyjne szukałem zgromadzenia, które dałoby mi możliwość wyjazdu do pracy na misjach. Natknąłem się na zgromadzenie Werbistów i poczułem, że jest to wspólnota, w której chciałbym realizować moje powołanie. Człowiek młody nie zastanawiał się nad trudnościami, jakie mogą wyniknąć. Chciał służyć innym. Będąc na Białorusi, a zwłaszcza na Syberii ciągle tłumaczyłem, że jest różnica pomiędzy zesłanym a posłanym. Te trudności, które przeszkadzałyby człowiekowi zesłanemu, mi nie przeszkadzały. Miałem inne nastawienie. Byłem świadom, że nie będzie łatwo. Trudności są po to, by je pokonywać i to pojedynczo, nie wszystkie razem. Wszystkich razem nikt trudności nie pokona, ale pojedynczo już tak.

Reklama
Reklama

Przez wiele lat był ks. biskup duszpasterzem na Białorusi. Ostatnio prezydent Łukaszenka stwierdził, że nie jest zadowolony z pracy polskich księży, bo rzekomo zajmują się tym, czym nie powinni.

Pracowałem na Białorusi od 1989 roku. Jeszcze przed pierestrojką. Podjęliśmy tam wiele inicjatyw charytatywnych. Na samym początku byliśmy oskarżani. Jedni mówili mi, że polonizuję, bo podkreślałem, że w pierwszej kolejności idziemy do tych, którzy mieli polskie korzenie. Do tych, którzy znali język polski mówiliśmy po polsku. Z kolei Polacy, którzy tworzyli kluby polskie, oskarżali mnie, że rusyfikuję, bo zaczęliśmy trafiać do ludzi pochodzenia polskiego, którzy już nie znali naszego języka. Docieraliśmy do nich w języku rosyjskim. Język białoruski nie był jeszcze wykształtowany. Trudno było o terminologię religijną. Nie było podręczników do teologii, więc wchodziliśmy z językiem rosyjskim. Tak samo jest do dzisiaj. Jedni oskarżają o rusyfikowanie, drudzy o polonizowanie. Informacje, które dochodzą do najwyższych władz nie są całościowe. Nie znam kapłana na Białorusi, któryby nie oddawał serca dla tych ludzi, żeby nie angażował się w tę pracę dla nich. Mamy tę świadomość, że nie jesteśmy w swojej ojczyźnie, jesteśmy aby pomagać, aby ten Kościół się umocnił, pomagać miejscowemu duchowieństwu. Jest tendencja, która potwierdził mi już kard. Kazimierz Świątek, żeby wszystkich księży z Polski odesłać do kraju, by pozwolić na pracę duszpasterską wyłącznie księżom białoruskim. Ale kardynał tłumaczył też, że wiele lat potrzeba jeszcze, by miejscowi kapłani mogli zastąpić księży z Polski.

Po Białorusi przyszła kolej na Rosję. Został ksiądz administratorem apostolskim na Syberii, potem biskupem w Irkucku. Po pięciu latach jednak księdza wydalono. Dalej jest ksiądz persona non grata w Rosji?

Nie wiem, dlaczego zostałem z Rosji wydalony. Do dziś nie podano żadnych argumentów lub oskarżeń, że źle pracowałem lub występowałem przeciwko komuś czy czemuś. Pracując na Syberii nigdy nie wyczuwałem atmosfery niechęci. Pamiętałem o tym, czego uczono nas, że jedziemy głosić Ewangelię, a nie bawić się w politykę. Po wydaleniu mnie z Rosji przez pięć lat nie miałem wstępu na jej terytorium. Ale w międzyczasie papież posłał mnie do Ełku. Nadal jednak, na różne sposób pomagam obecnemu biskupowi na Syberii, kapłanom i siostrom zakonnym.

Nie tęskni ksiądz biskup za pracą misjonarza?

Reklama
Reklama

Nie tęsknię, bo czuję się misjonarzem i posługuję misjom. Pomagam jako przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. misji. Wspieram misjonarzy i ich odwiedzam. Do Ghany pojechałem po 26 latach nieobecności. Mogłem spotkać się z ludźmi, którzy jeszcze mnie pamiętali. Uderzyło mnie świadectwo staruszka, który podziękował mi za to, że udzieliłem mu sakramentu chorych i Chrystus go uzdrowił. Pamiętam scenę, kiedy przyszedł do mnie i powiedział, że żadne leki mu nie pomagają i zamierza pojechać do znachora w buszu, który leczył tradycyjnymi metodami. Mówił: „Ale wiary się nie zaprę. Udziel mi sakramentu namaszczenia chorych, a przyrzekam, kiedy będzie mnie namawiał, abym przyjął jego wiarę, odejdę". Po tylu latach ten człowiek przyszedł, aby mi podziękować.

Dużo mówimy o Afryce, Azji, Ameryce i Oceanii, a trzeba zadać pytanie, czy Europa, w tym Polska, nie stały się już terenami misyjnymi?

Myślę, że tak. Mamy wielu ludzi nieochrzczonych. Kościół powinien prowadzić typowo misyjną działalność wśród nich. W wielkich metropoliach prowadzimy misje „ad gentes". Nie ma powołań w Europie. Wspaniale pracują tu rodziny neokatechumenalne i grupy ewangelizacyjne świeckich. Trwa ewangelizacja rodziny przez rodzinę. Do Europy przyjeżdżają księża z niektórych diecezji afrykańskich, gdzie liczba kapłanów jest wystarczająca, by pracować duszpastersko. Także w zgromadzeniach misyjnych jest wielu Afrykańczyków i Azjatów. W Pieniężnie przygotowują się do święceń klerycy z innych narodowości. W Warszawie mamy wielu Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków. Duszpasterstwo wśród nich jest zadaniem dla zgromadzeń misyjnych, którzy mają ludzi przygotowanych językowo do pracy. Cały Kościół jest powszechny, misyjny. Potrzebna jest nowa ewangelizacja.

Za trzy miesiące w Warszawie odbędzie się IV Krajowy Kongres Misyjny. Czemu ma służyć?

Kongres, który odbędzie się 12-14 czerwca w Warszawie winien odrodzić w całym Kościele ducha misyjnego i doprowadzić do nawrócenia, o którym pisał papież Franciszek w „Evangelii gaudium". Chodzi nam o integrację środowisk misyjnych i głęboką refleksję nad tym, w jaki sposób możemy pomagać misjom. Chcemy ożywić zapał misyjny także w tych środowiskach, które nie interesują się misjami. Myślimy tu o większym zaangażowaniu rodzin, zwłaszcza dzieci i młodzieży, ruchów, stowarzyszeń i wspólnot kościelnych, zgromadzeń zakonnych i diecezji. Kongres podkreśli aktualność misji i fakt, że wszyscy ochrzczeni są powołani do bycia „uczniami-misjonarzami".

Reklama
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Pożegnanie Marka Jędraszewskiego z kurią krakowską. Papież wskazał następcę
Kościół
Kolejny rekord fundacji ojca Tadeusza Rydzyka. Podatnicy hojni jak nigdy
Kościół
Z agencji towarzyskiej do klubokawiarni ewangelizacyjnej. Ksiądz otwiera lokal w centrum Warszawy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Kościół
Nowe badania: Czy Jan Paweł II wciąż jest autorytetem dla Polaków?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama