W niedzielę Kościół obchodzi dzień modlitwy, postu i solidarności z misjonarzami. Co sprawia, że ludzie decydują się porzucić wygodne życie i pojechać w nieznane?
Powołanie przez Boga, które otrzymuje człowiek i świadomość, że się jest posłanym, aby nieść Dobrą Nowinę. Spotkanie z Bogiem daje wielką radość. Misjonarz pragnie dzielić się tą radością i pięknem spotkania z innymi. Myślę, że tutaj tkwi ten impuls, że ktoś decyduje się iść aż po „krańce ziemi". Radość Ewangelii – mówi papież Franciszek – jest źródłem zapału, entuzjazmu misyjnego i pójścia do drugiego człowieka, by podzielić się szczęściem, pomóc mu również dostąpić tej wielkiej radości, która płynie od Boga.
Wydaje się, że aby wyjechać ma misje trzeba być trochę szalonym.
Oczywiście, misjonarze to szaleńcy – szaleńcy Boży. Trzeba być szaleńcem, by opuścić rodzinny kraj, swoje strony rodzinne, kulturę, język, najbliższych i jechać w nieznane. Każdy misjonarz odznacza się cechą wielkiego ryzyka i zaufania Bogu. Całkowicie ufa i dlatego jest gotów na wyrzeczenia i trudności. Opiera się na zapewnieniu Jezusa: „Idźcie i nauczajcie, idźcie i czyńcie uczniami, a Ja jestem z wami aż do skończenia świata". Świadomość kontynuowania misji zbawczej Chrystusa i obecności Ducha Świętego, umacnia go.
Bycie misjonarzem staje się coraz bardziej niebezpieczne. Dość wspomnieć franciszkanów o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy wkrótce zostaną beatyfikowani.
Zawsze było niebezpiecznie. Już za czasów Chrystusa pojawiły się trudności i prześladowania. Jezus mówił Apostołom: „Mnie prześladowali i was prześladować będą". Apostołowie musieli się zmagać z wieloma niebezpieczeństwami. Byli gotowi oddać życie za wiarę, za Chrystusa. Kościół w Polsce też jest zbudowany na krwi męczenników. Święty Wojciech, Pięciu Braci Męczenników Polskich, św. Brunon z Kwerfurtu. Oni tu oddali swoje życie.
Dzisiaj także misjonarze są narażeni na niebezpieczeństwa. Mieliśmy niedawno tego przykład – został porwany ks. Mateusz Dziedzic w Republice Środkowoafrykańskiej. Wspominając o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka możemy powiedzieć, że to świadkowie wiary.
O wielu konfliktach w Afryce i Azji milczy światowa opinia publiczna skazując ich ofiary na zapomnienie i osamotnienie. Słychać jedynie głos Kościoła.