O tym, że prezydent Donald Trump chce przejąć ukraińskie elektrownie atomowe, amerykańskie media informowały jeszcze w marcu. Wówczas rozmowy na ten temat z Kijowem toczyły się w ramach negocjacji w sprawie tzw. umowy surowcowej. Kilka dni temu okazało się jednak, że temat zaporoskiej elektrowni atomowej znalazł się w planie pokojowym USA skierowanym do Rosji i Ukrainy.
Biały Dom zaproponował m.in., by największa w Europie elektrownia w okupowanym przez Rosjan Enerhodarze została przekazana w ręce amerykańskich specjalistów. W świetle tej propozycji wytwarzana tam energia elektryczna miałaby docierać zarówno do miast kontrolowanych przez władze w Kijowie, jak i na tereny okupowane przez Rosjan. Odpowiedź Moskwy była do przewidzenia.
Zaporoska elektrownia atomowa. Silna karta Putina w wojnie Rosji z Ukrainą
W rozmowie z CBS News (treść w niedzielę opublikował również MSZ Rosji) szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow odrzucił pomysł Amerykanów, twierdząc, że „elektrownia znajduje się w dobrych rękach”. Zapewniał, że Biały Dom nie składał żadnych propozycji Rosji w tej sprawie, ale jednoznacznie sugerował, że Kreml zdania na temat elektrowni pod żadnym warunkiem nie zmieni.
Czytaj więcej
Zgody Ukraińców na uznanie de iure rosyjskiej aneksji Krymu nie będzie – mówi „Rzeczpospolitej” O...
Wystarczy spojrzeć na mapę pokrojonej przez Rosjan Ukrainy, by zobaczyć, jak strategiczne znaczenie dla Kremla ma Enerhodar. Na południu kraju linia frontu przebiega wzdłuż Dniepru i pozostaje bez zmian, odkąd Rosjanie wycofali się z Chersonia.