Cahal, czyli izraelska armia, cierpi co najmniej od czasu rozpoczęcia wojny w Strefie Gazy na niedostatek żołnierzy. Zwłaszcza gdy rozważana jest inwazja na Liban. Tymczasem mimo przedłużenia obowiązkowej służby wojskowej o cztery miesiące do trzech lat oraz uzupełnienia stanu liczebnego armii tysiącami rezerwistów braki kadrowe ocenia się na co najmniej siedem tysięcy osób.
W takiej sytuacji armia zamierza uzupełnić stan osobowy, powołując do wojska rekrutów ze środowisk ortodoksyjnych, czyli haredim. Od powstania Izraela byli oni zwolnieni z wojska licznymi postanowieniami sądów oraz decyzjami kolejnych rządów. Jednak w czerwcu tego roku izraelski Sąd Najwyższy uznał, że decyzja rządu premiera Beniamina Netanjahu sprzed roku, odraczająca po raz kolejny pobór haredim, jest niezgodna z prawem. Na tym opiera się obecnie armia, zapowiadając wysyłkę już od najbliższej niedzieli listów z wezwaniami dla młodych haredim do stawienia się w komisjach poborowych. Mowa jest o 3 tys. wezwań.
Czytaj więcej
To prawda, że w szerokim nurcie krytyki Izraela mieszczą się także hasła typu „Palestyna od rzeki...
Wezwań do wojska nie otrzymają studenci szkół religijnych w Izraelu
Przedstawiciele armii zapowiadają, że adresatami wezwań będą Izraelczycy w wieku poborowym, z wyłączeniem studentów jesziwów, czyli szkół religijnych. Jednak zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego także studenci tych instytucji powinni znaleźć się w armii. Jest ich w wieku poborowym 63 tys. Studiując Torę, otrzymują niewielkie stypendia w granicach tysiąca szekli (około tysiąca złotych). Pieniądze te pochodzą z budżetu państwa, co także zakwestionował Sąd Najwyższy.
– Sprawa jest niezwykle poważna ze względu na opór dwóch partii politycznych reprezentujących środowiska ortodoksyjnych Żydów i wchodzących w skład koalicji rządowej – mówi „Rzeczpospolitej” Avi Scharf z liberalnego dziennika „Haarec”. Nie wyklucza upadku rządu, jeżeli nie uda się znaleźć kompromisu. Na razie na to nie wygląda. Nawet w Likudzie, partii premiera Netanjahu, są politycy opowiadający się za rekrutacją haredim. Uniemożliwia to procedowanie w parlamencie ustawy o odroczeniu poboru dla ortodoksyjnych Żydów i tym samym zażegnanie konfliktu w łonie koalicji. Równocześnie liderzy dwóch ugrupowań, Mosze Gafni z Zjednoczonej Listy Tory oraz Arjeh Deri z Sefardyjskiej Partii Strażników Tory (Szas), grożą zerwaniem koalicji, wzywając jednocześnie adresatów wezwań do wojska, aby je ignorowali.