Ukraińscy eksperci sądzą, że te dotychczasowe walki (i obecna względna cisza na froncie) oznaczają, że „zbliża się rozstrzygnięcie, a ukraiński sztab generalny wybiera właśnie miejsce głównego uderzenia”. Tam właśnie zostaną skierowane tysiące żołnierzy czekających w rezerwie na rozkaz do ataku.
Decyzja nie jest łatwa, bowiem dotychczasowe walki pokazały, że rosyjska armia dobrze zbudowała linie swych polowych umocnień. – Okopy, ziemianki, stanowiska strzeleckie, a przed nimi pola minowe zarówno przeciw piechocie, jak i pojazdom – opisuje Żoryn fortyfikacje, na które natknęli się jego żołnierze. Zarówno on, jak i dowódcy na froncie zaporoskim mówią, że najpierw atakują piesi żołnierze, by pojazdy nie wyleciały w powietrze na minach.
Na zaplecze zaś cały czas spadają rosyjskie rakiety. W ciągu tylko jednej nocy trafiły w Krzywy Róg, Odessę i Kramatorsk. W tym pierwszym, rodzinnym mieście prezydenta Zełenskiego, pocisk uderzył w blok mieszkalny i skład wody butelkowanej wysyłanej powodzianom, w Odessie zaś spadły na centrum miasta i hipermarket. – To, co możemy skonstatować, to rosyjskie próby trafienia w jakieś obiekty logistyczne – powiedziała przedstawicielka ukraińskiego dowództwa Natalia Humeniuk.
Ukraińcy nie pozostają dłużni. Ich rakiety trafiły kolumnę samochodów, którą jechał dowódca kadyrowców w Ukrainie, przyjaciel Ramzana Kadyrowa i deputowany parlamentu Adam Delimchanow. Pociski spadły na Prymorśk nad Morzem Azowskim. Cios był tak zaskakujący, że nawet Kreml nie mógł się zorientować, co się stało z Delimchanowem, a Kadyrow prosił Ukraińców, by to oni powiedzieli, jaki los spotkał jego przyjaciela.