A jeśli Rosjanie wrócą? Wyczekiwanie w ukraińskiej stolicy

Co złego wymyśli Władimir Putin z okazji rocznicy inwazji, by uderzyć w Ukrainę?

Publikacja: 23.02.2023 03:00

Borodzianka leży zaledwie 60 kilometrów na północny zachód od Kijowa. Rok temu tamtędy szli Rosjanie

Borodzianka leży zaledwie 60 kilometrów na północny zachód od Kijowa. Rok temu tamtędy szli Rosjanie, którzy wdarli się z Białorusi

Foto: Sergei SUPINSKY / AFP

Korespondencja z Kijowa
Od początku tygodnia znowu słychać z megafonów alarmy i komunikaty: „Proszę kierować się do schronów”. Nikt się nie kieruje, może poza nowymi w mieście obcokrajowcami. Nie pojawiła się też żadna rosyjska rakieta.

– Wszyscy oczekują ostrzałów. Nie ma złudzeń, że rocznicowy tydzień przejdzie w ciszy. To byłoby zaskoczenie. Putin może decydować o atakach rakietowych każdego dnia. Zapewne zechce zepsuć nam nastrój, bo w całym świecie z okazji rocznicy mówi się, jak się Ukraińcy trzymają, jak walczą – podkreśla Kristina Berdynskych, ukraińska dziennikarka, pisująca dla mediów zachodnioeuropejskich. Od początku inwazji każdego rana wpisuje na swoim koncie twitterowym krótki komunikat po angielsku, który to dzień wielkiej wojny – w środę napisała Day 364 – a do tego, jak zwykle, symbol zaciśniętej pięści, niebiesko-żółta flaga i #Ukraine.

Od strony Białorusi

Rozważania dotyczą ostrzałów – kiedy, z jakim natężeniem. Ale niektórzy stawiają pytanie, czy Rosjanie nie spróbują podejść pod stolicę jak rok temu, wysłać wojska desantowe, czołgi i masę żądnych mordów i grabieży rekrutów. Z sojuszniczej Białorusi mają niedaleko. – Teraz nie byłoby im tak prosto. Wtedy było tu mało naszych wojskowych, teraz jesteśmy dużo silniejsi – mówi Andrij Hołowin, najważniejszy prawosławny ksiądz w podkijowskiej Buczy, która była okupowana przez miesiąc i doświadczyła rosyjskich zbrodni wojennych.

Czytaj więcej

Kliczko: Przygotowaliśmy dla Rosjan wiele „prezentów” na wypadek powtórnego ataku na Kijów

Moi inni rozmówcy są jeszcze bardziej niż ojciec Andrij przekonani, że marsz z północy na Kijów jest dzisiaj niemożliwy.

– Jeżeliby jednak weszli do stolicy, ja bym już tu nie został – deklaruje profesor Wadym Wasiutynski z kijowskiego Instytutu Psychologii Społecznej i Politycznej. Rok temu był gotowy pozostać niezależnie od sytuacji. W pierwszych dniach inwazji, gdy nie było pewne, czy Rosjanom nie uda się błyskawiczny podbój, chodziliśmy razem po opustoszałych ulicach Kijowa. Prof. Wasiutynski nie przejmował się wówczas ostrzałami, nie szukał, jak wielu innych, schronienia w głębi stacji metra. Krążył między barykadami i posterunkami z pasją badacza.

Nie ma złudzeń, że rocznicowy tydzień przejdzie w ciszy. To byłoby zaskoczenie

Kristina Berdynskych

– Potem się okazało, do czego Rosjanie są zdolni. Po okrucieństwach, których się dopuścili, nie czułbym się bezpiecznie. Zapewne jestem na jakiejś czarnej liście. Za wspieranie języka i kultury ukraińskiej. Za spory z tymi, którzy przedstawiali ukraiński jako małoruską gwarę. Nawet w naszym instytucie był jeden taki, co głosił, że nie ma narodu ukraińskiego, a mnie nazywał nazistą. I to był Ukrainiec, którego mama, dzwoniąc do niego do pracy, posługiwała się ukraińskim. W lecie zniknął z instytutu. Nie twierdzę, że czekał z kwiatami na rosyjskich żołnierzy, ale poglądy miał jak Putin, o wyższości kulturowej, zwierzchności Rosjan. I nie był jedyny, paru innych go po cichu popierało – opowiada Wasiutynski, z którym znowu chodzimy po kijowskich ulicach, zaczynając od centralnego placu, Majdanu.

Po zmroku ulice są puste i ciemne. W okolicach dworca prawie w ogóle nic się nie świeci, wysokie budynki wyglądają jak martwe. O 23.00 zaczyna się godzina policyjna, kończy o 5.00. W pierwszych dniach wielkiej wojny zdarzało się, że trwała na okrągło.

Nie zamarzliśmy

– Putin rzuci do boju więcej żołnierzy, a my będziemy musieli odpowiedzieć, czyli wysłać kolejne tysiące na front – przewiduje młody kijowianin. Chce pozostać anonimowy. Od przeszło tygodnia stara się nie wychodzić z domu – jak wielu innych mężczyzn. A zwłaszcza nie wpaść w oko jakimś patrolom. Z punktu kontroli na wyjazdowej drodze z miasta można bowiem, jak opowiada, trafić na front.

Kristina Berdynskych też spodziewa się, że Rosjanie rozszerzą front na wschodzie i południu. – Będą próbowali wywołać panikę. To ich stały plan. Wcześniej chcieli zostawić Ukraińców na zimę bez światła, ogrzewania i wody. Jednak zima się kończy, jeszcze w marcu może być chłodno. Ale wiadomo, że Ukraińcy to wytrzymają, szybko się przystosowują. Kupują generatory, oszczędzają, robią zapasy. Putin oczekiwał, że zamarzniemy, nie zamarzliśmy. Musi znaleźć coś innego – mówi dziennikarka.

Korespondencja z Kijowa
Od początku tygodnia znowu słychać z megafonów alarmy i komunikaty: „Proszę kierować się do schronów”. Nikt się nie kieruje, może poza nowymi w mieście obcokrajowcami. Nie pojawiła się też żadna rosyjska rakieta.

– Wszyscy oczekują ostrzałów. Nie ma złudzeń, że rocznicowy tydzień przejdzie w ciszy. To byłoby zaskoczenie. Putin może decydować o atakach rakietowych każdego dnia. Zapewne zechce zepsuć nam nastrój, bo w całym świecie z okazji rocznicy mówi się, jak się Ukraińcy trzymają, jak walczą – podkreśla Kristina Berdynskych, ukraińska dziennikarka, pisująca dla mediów zachodnioeuropejskich. Od początku inwazji każdego rana wpisuje na swoim koncie twitterowym krótki komunikat po angielsku, który to dzień wielkiej wojny – w środę napisała Day 364 – a do tego, jak zwykle, symbol zaciśniętej pięści, niebiesko-żółta flaga i #Ukraine.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Konflikty zbrojne
Rosja przed wiosennym poborem. Sztab Generalny "uspokaja"
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak Rosji na Ukrainę. Cel? Elektrownie. Polska poderwała myśliwce
Konflikty zbrojne
Izrael zaatakował z powietrza Syrię. Kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych
Konflikty zbrojne
Wojna na Ukrainie. Niewielkie, ale stałe zdobycze Rosjan
Konflikty zbrojne
Cyryl I ogłasza „świętą wojnę”