Wojna w Ukrainie. Zachodnia broń spowolniła Rosję

Ukraińskie siły uderzają w rosyjskie zaplecze amerykańskimi wyrzutniami rakietowymi. Kijów zbiera też pieniądze na stworzenie armii dronów.

Publikacja: 13.07.2022 22:30

Ukraiński żołnierz trzyma w rękach szwedzko-brytyjską ręczną wyrzutnię przeciwpancerną NLAW

Ukraiński żołnierz trzyma w rękach szwedzko-brytyjską ręczną wyrzutnię przeciwpancerną NLAW

Foto: afp

W środę ukraińskie siły zbombardowały jednostkę obrony przeciwlotniczej w Ługańsku, która pilnowała powietrza nad okupowanym ukraińskim regionem. Spłonęła nie tylko jednostka, ale i znajdujący się obok skład amunicji.

– Skutków tego nawet nie mogę sobie wyobrazić. „Drugą armię świata” przekształca w dwusetną mały, sympatyczny HIMARS – komentował Ołeksij Arestowycz z biura ukraińskiego prezydenta. Amerykańskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe, którymi jak na razie w niewielkiej ilości dysponuje armia ukraińska, stały się problemem dla Rosjan. I wiele wskazuje na to, że znacząco spowolniły ofensywę Kremla.

Pożary za plecami

Od kilku tygodni płoną obiekty wojskowe na zapleczu rosyjskich sił, nawet 80 kilometrów w głąb okupowanych przez Rosjan terytoriów. Ukraińska armia uderzyła w magazyny broni i zaopatrzenia w Chrustalnym, Doniecku, Melitopolu, Popasnej i Chersoniu. A kilka dni temu zbombardowała magazyn z amunicją w Nowej Kachowce w obwodzie chersońskim.

– Ukraińskie siły zbrojne na odrębnych odcinkach frontu są już w stanie przejąć inicjatywę. Dzięki dostawom zachodniego uzbrojenia i technologii. Zmęczyliśmy przeciwnika mocną i aktywną obroną, za którą zapłaciliśmy wysoką cenę – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego kijowskiego Centrum Razumkowa. – Wiele będzie zależało od tego, jak bardzo ukraińskie siły będą w stanie poturbować rosyjskie zaplecze logistyczne. Jeżeli dalej będą trafiać w magazyny broni, amunicji i centra dowodzenia, Rosjanie będą już musieli skupić się na obronie swoich pozycji. Wówczas, niestety, Moskwa prawdopodobnie spróbuje kompensować sobie te straty i uderzy w ukraińskie obiekty cywilne. Niewykluczone, że na celowniku znajdzie się znów Kijów – dodaje.

Czytaj więcej

Ukraińcy pokazali czeskie wyrzutnie „Wampir” w akcji

Melnyk twierdzi, że rosyjskie siły przeciwpowietrzne okazały się bezradne wobec amerykańskich wyrzutni. Są mobilne, a wystrzeliwane pociski naprowadzane są za pomocą GPS, w odróżnieniu od rosyjskich gradów, uraganów czy smierczów, chaotycznie bombardujących wielkie obszary. – Rosyjskie władze od lat przekonywały, że dysponują bronią, której odpowiedników nie ma na świecie. Okazało się, że to był blef. Na nic się zdały ich S-300 czy S-400 (systemy obrony przeciwlotniczej – red.), bo nie są zdolne do przechwytywania posiadanych przez ukraińskie siły rakiet – mówi ekspert.

Armia dronów

Kijów na początku lipca uruchomił zbiórkę środków na świecie, które mają zostać przeznaczone wyłącznie na utworzenie armii bezzałogowców. Na konferencji prasowej w środę szef Państwowej Służby ds. Łączności Specjalnej i Ochrony Informacji Jurij Szczigol zdradził, że ukraińska armia w ten sposób chce pozyskać tysiące dronów cywilnych oraz zakupić 200 dronów zwiadowczych wykorzystywanych w państwach NATO.

Przygotowanie operatorów tych pierwszych, jak tłumaczył, potrwa około dwóch tygodni. Tymczasem szkolenie osób zdolnych obsługiwać zwiadowczy dron w standardach armii NATO wymaga co najmniej miesięcznego szkolenia. Pierwszy kontrakt w tej sprawie został podpisany z Polską.

Jednak przed zakupem większej liczby bezzałogowych statków Kijów przetestuje je w warunkach bojowych i sprawdzi, czy są odporne na rosyjskie środki walki radioelektronicznej. W ciągu zaledwie dwóch tygodni od momentu uruchomienia akcji zebrano już ponad 400 mln hrywien (równowartość 64 mln zł).

Za pośrednictwem portalu United24 każdy chętny może wesprzeć zakup drona lub nabyć na własną rękę i przesłać do dwóch specjalnie utworzonych magazynów. Jeden znajduje się w amerykańskim Port Reading, drugi w Lublinie. Najdroższe bezzałogowce mogą wlatywać nawet 160 kilometrów w głąb okupowanych przez Rosję terytoriów, są wyposażone w kamery, noktowizory, termowizory oraz w nawigację i odpowiednie oprogramowanie. Docelowo Ukraińcy chcą całodobowo monitorować całą linię frontu i wyłapywać pozycję rosyjskich sił.

– Jak niedawno napisał Elon Musk, przyszłość wojen będzie zależała od dronów. Możemy wysyłać zwiadowcze drony, zbierać informacje oraz monitorować całą linię frontu, ratując życie naszych żołnierzy – komentuje „Rzeczpospolitej” Mychajło Fedorow, wicepremier oraz minister transformacji cyfrowej Ukrainy, który po wybuchu wojny wyposażył wszystkie obiekty infrastruktury krytycznej nad Dnieprem w starlinki.

Na wyposażeniu armii ukraińskiej są też dziesiątki dronów bojowych Bayraktar, które wielokrotnie udowodniły już swoją skuteczność podczas trwającej od ponad czterech miesięcy wojny. Na jeden z nich zrzucili się Litwini. W Polsce również trwa zbiórka z inicjatywy publicysty Sławomira Sierakowskiego. Z niezbędnych 22,5 mln zł zebrano już ponad połowę. Ma zasięg nawet 150 kilometrów i pułap ponad 8 tys. metrów. W powietrzu może przebywać nieprzerwanie nawet do 27 godzin. Z amerykańskich doniesień wynika, że Putin podczas nadchodzącej wizyty w Iranie będzie rozmawiał m.in. o dostawach irańskich bezzałogowców.

Po co zbiera się Duma?

W Rosji oficjalnie zaprzeczają wszystkim stratom, które armia ponosi w ostatnich tygodniach na swoim zapleczu. Przekonują, że rosyjskie siły niszczą ukraińskie obiekty wojskowe i odnoszą sukcesy.

Inaczej opisuje rzeczywistość były oficer FSB Igor Striełkow, który w 2014 r. stał na czele rosyjskiej agresji w Donbasie. Od początku wojny krytykuje rosyjskich dowódców wojskowych i namawia Kreml do ogłoszenia mobilizacji. – W najbliższym czasie nie przewiduję jakichkolwiek wielkich sukcesów w Donbasie. Jeżeli będą tu kontynuowane działania ofensywne rosyjskiej armii, znów dojdzie do powolnego i krwawego przegryzania pozycji, z obu stron – napisał na swoim profilu w Telegramie.

Tymczasem Duma zwołała niezapowiedziane posiedzenie 15 lipca, mimo że wiosenna sesja rosyjskiego parlamentu oficjalnie zakończyła się w ubiegłym tygodniu. Rosyjscy deputowani mają rozpatrzyć „pilne kwestie”, ale szczegółów nie zdradzono. – Choć to mało prawdopodobne, ale jednak niewykluczone, że Putin ogłosi mobilizację i oficjalnie wypowie wojnę Ukrainie. Gospodarka rosyjska już działa w warunkach stanu wojennego. Ale brakuje im żołnierzy. Dzięki mobilizacji będą mogli rzucić na wojnę ogromną ilość ludzi, jak mięso armatnie – mówi Melnyk.

W środę ukraińskie siły zbombardowały jednostkę obrony przeciwlotniczej w Ługańsku, która pilnowała powietrza nad okupowanym ukraińskim regionem. Spłonęła nie tylko jednostka, ale i znajdujący się obok skład amunicji.

– Skutków tego nawet nie mogę sobie wyobrazić. „Drugą armię świata” przekształca w dwusetną mały, sympatyczny HIMARS – komentował Ołeksij Arestowycz z biura ukraińskiego prezydenta. Amerykańskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe, którymi jak na razie w niewielkiej ilości dysponuje armia ukraińska, stały się problemem dla Rosjan. I wiele wskazuje na to, że znacząco spowolniły ofensywę Kremla.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak powietrzny Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce
Konflikty zbrojne
Granica polsko-białoruska. Rosyjski dezerter zatrzymany po ucieczce z frontu
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Wiadomo dlaczego USA wstrzymały dostawy broni dla Izraela
Konflikty zbrojne
Hamas chce końca wojny. Izrael nie rewiduje swoich planów ataku na Rafah
Konflikty zbrojne
Dramat frontowo-rodzinny ukraińskiego sierżanta z rosyjskiej armii