Reklama
Rozwiń
Reklama

Dąbrowska: Wybory antypartyjne

Zapytałam przed wyborami pewnego kandydującego ponownie wójta z warmińsko-mazurskiego, czy jest członkiem PSL, skoro uzyskał poparcie ludowców. – Nie – odpowiedział – popierają mnie, żeby sobie poprawić wizerunek w powiecie. Wójt wygrał w I turze i dostał ponad 70 procent głosów, ani PiS ani KO nie wystawiły kontrkandydatów.

Aktualizacja: 05.11.2018 19:45 Publikacja: 05.11.2018 16:02

Dąbrowska: Wybory antypartyjne

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

Te wybory, oprócz kilku pojedynków w dużych miastach, były antypartyjne. Wyborcy są znudzeni, zmęczeni i zajeżdżeni przez propagandę. To prawda, że sami też jej ulegają i dają się uwikłać w emocje PiS i KO. Ale wyniki wyborów pokazują, że mają jej dość. Jeżeli w niedużych i średnich miastach wygrywał kandydat którejś z tych partii, działo się tak nie dlatego, że był przez nie wystawiony, tylko mimo że tak było. No, może z wyjątkiem kilku miejscowości nad Podkarpaciu. Tam PiS traktowany jest jak relikwia.

Premiowano więc tych, którzy zostali ukarani przez swoje partie, bo kandydowali pomimo braku nominacji, jak Mariusz Chrzanowski w Łomży. Wspierano takich, którzy zyskali popularność jako włodarze jak Piotr Krzystek w Szczecinie, i takich którzy dobili się poparcia partii dopiero w trzecim podejściu jak Jacek Sutryk we Wrocławiu. Albo takich jak Łukasz Chrostowski w Przasnyszu, 30-latek, zajmujący się mediami, grający w zespole reggae pod nazwą „W innym stanie”. Wykosił całą konkurencję związaną z PO, PiS, PSL i SLD.  Przygotował 50 punktowy plan dla miasta i wygrał w II turze zdobywając 65 procent głosów.

Ale w sejmikach nie ma miejsca dla nikogo oprócz partii. Nawet Bezpartyjni Samorządowcy są dość partyjni. I cała ta oddolna obywatelskość wpada w kanał konieczności głosowania na dobrze znane szyldy. I nie chodzi o to, że partie są złe -  to przecież nieodzowny element demokracji i sposób na wyrażanie politycznych i ekonomicznych interesów. W Polsce – i pokazują to wybory samorządowe - stały się jednak skorupą skutecznie blokującą manifestację prawdziwych nastrojów społecznych, zamieniających je, niczym jakaś maszynka złego czarnoksiężnika na odgłosy walki zwaśnionych plemion. I tak już pewnie zostanie: jeśli betonowanie zaczyna się od sejmików, to na wyższych poziomach – do PE czy Sejmu, nie mówiąc o Senacie, jeszcze się wzmaga. Tyle więc było budowania oddolnej demokracji, co w wyborach samorządowych. Teraz znów będziemy głosować na mniejsze zło.

 

Premiowano więc tych, którzy zostali ukarani przez swoje partie, bo kandydowali pomimo braku nominacji, jak Mariusz Chrzanowski w Łomży. Wspierano takich, którzy zyskali popularność jako włodarze jak Piotr Krzystek w Szczecinie, i takich którzy dobili się poparcia partii dopiero w trzecim podejściu jak Jacek Sutryk we Wrocławiu. Albo takich jak Łukasz Chrostowski w Przasnyszu, 30-latek, zajmujący się mediami, grający w zespole reggae pod nazwą „W innym stanie”. Wykosił całą konkurencję związaną z PO, PiS, PSL i SLD.  Przygotował 50 punktowy plan dla miasta i wygrał w II turze zdobywając 65 procent głosów.

Reklama
Reklama

Ale w sejmikach nie ma miejsca dla nikogo oprócz partii. Nawet Bezpartyjni Samorządowcy są dość partyjni. I cała ta oddolna obywatelskość wpada w kanał konieczności głosowania na dobrze znane szyldy. I nie chodzi o to, że partie są złe -  to przecież nieodzowny element demokracji i sposób na wyrażanie politycznych i ekonomicznych interesów. W Polsce – i pokazują to wybory samorządowe - stały się jednak skorupą skutecznie blokującą manifestację prawdziwych nastrojów społecznych, zamieniających je, niczym jakaś maszynka złego czarnoksiężnika na odgłosy walki zwaśnionych plemion. I tak już pewnie zostanie: jeśli betonowanie zaczyna się od sejmików, to na wyższych poziomach – do PE czy Sejmu, nie mówiąc o Senacie, jeszcze się wzmaga. Tyle więc było budowania oddolnej demokracji, co w wyborach samorządowych. Teraz znów będziemy głosować na mniejsze zło.

Te wybory, oprócz kilku pojedynków w dużych miastach, były antypartyjne. Wyborcy są znudzeni, zmęczeni i zajeżdżeni przez propagandę. To prawda, że sami też jej ulegają i dają się uwikłać w emocje PiS i KO. Ale wyniki wyborów pokazują, że mają jej dość. Jeżeli w niedużych i średnich miastach wygrywał kandydat którejś z tych partii, działo się tak nie dlatego, że był przez nie wystawiony, tylko mimo że tak było. No, może z wyjątkiem kilku miejscowości nad Podkarpaciu. Tam PiS traktowany jest jak relikwia.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Komentarze
Stefan Szczepłek: Polacy zagrają w barażach o mundial. Kibole zepsuli święto w Warszawie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Totalna wojna na górze, czyli Donald Tusk kontra Karol Nawrocki
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Czy prezydent Karol Nawrocki chce wyprowadzić ukraiński sztandar?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama