Chwaląc dla “Gazety Wyborczej” Grzegorza Napieralskiego, stwierdziła: “Polsce potrzeba dziś antyklerykalizmu jak niegdyś antykomunizmu. Kościół to potężna organizacja, która praktycznie rządzi Polską”. I żeby ktoś nie pomyślał, że to jakaś przenośnia, uściśliła, że wpływ Kościoła na Polskę to nie żaden rząd dusz, ale “realna władza nad dobrami, umysłami, dziećmi i politykami. Ktoś musi tej władzy zacząć wyznaczać jakieś granice”.

Nie zareagował nikt, co może znaczyć, że nikt Magdaleny Środy nie traktuje poważnie, ale także, iż postępowe media zdołały już skutecznie przyzwyczaić nas do języka politycznej paranoi. Bo przecież cytowana wypowiedź kwalifikuje się nie dla publicysty, ale dla lekarza zajmującego się leczeniem zespołów urojeniowych.

Można oczywiście cierpliwie tłumaczyć pani profesor oraz wpatrzonym w nią wykształciuchom, czym był komunizm, w jaki sposób PZPR sprawowała swą “kierowniczą rolę”, jakimi metodami kontrolowała wszystkie dziedziny życia społecznego, można niestosowność i absurd takich porównań wykazywać argumentami, tylko po co właściwie. Dla normalnego czytelnika tłumaczenie rzeczy oczywistych stanowi obrazę jego inteligencji, a dla nawiedzonych każde zaprzeczenie jest samo w sobie dowodem, że za wszystkim stoją czarni.

Wolność słowa oznacza też wolność dla wszelkiej paranoi, dla układaczy “list ukrytych Żydów” i tropicieli “państwa wyznaniowego”, dla Bubli i Kotlińskich. Ale swojej obsesji daje pani profesor wyraz nie w “Faktach i Mitach”, tylko w gazecie “autorytetów” pragnącej kreować obraz Polski w świecie. To coś o tej gazecie i jej “autorytetach” mówi.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/06/05/wolnosc-dla-paranoi/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]