A tymczasem bałagan na boisku wykorzystuje opozycja, atakując skrzydłami, czyli bokiem: – Tak naprawdę reklamujecie powietrze. Ten rząd nie może poszczycić się żadnymi sukcesami – strzelił w światło bramki Adam Bielan.
Obrona Chlebowskiego była słaba: – Ja wiem, że premier ma bardzo dobrze zorganizowany czas. Ja go podziwiam. Ważne jest odbicie od bieżących zadań.
Nawet zawodnicy trzeciej ligi wiedzą, że najważniejsze jest odbicie piłki, którą przeciwnik kopnął w naszą stronę, a nie “odbicie od bieżących zadań”. Piłka nieubłaganie zmierza do siatki, a jeszcze Bielan krzyczy: – Pan premier wpadł w dołek, który sam wykopał.
Widzowie są lekko zdezorientowani, czy zawodnicy grają w nogę, czy w golfa, gdyż właśnie ta ostatnia gra polega na wpadaniu do dołka. Ale prawdziwe emocje opanowują stadion, gdy na murawie pojawia się Lech Wałęsa: – Ja jestem nadgorliwy, chcę więcej powiedzieć niż należy, i wtedy to dopadają sępy i chcą udowodnić coś, co nie jest do udowodnienia – mówi do Moniki Olejnik.
Jednak były prezydent, czując, że trochę się zagalopował jako agresywny obrońca, składa ofertę spotkania po meczu obecnie urzędującej głowie państwa: – Ma przyjechać na moją uroczystość, gdzie został zaproszony. Wypijemy z gwinta i możemy być jak dawniej przyjaciółmi.