W każdym razie pozwolili sobie zapomnieć, że obecny rząd "uspokoił sytuację", "zaprzestał dzielenia Polaków", "przywrócił normalność" i że nie wolno go krytykować, bo za rogiem wciąż czają się Kaczyńscy. Potraktowali ministra tego rządu jak nie swojego, udowadniając mu na wizji, że w czasie, gdy był posłem na Sejm RP, nakłamał w urzędowych papierach, by zaoszczę- dzić parę dolarów.

Tu bowiem jest istota sprawy, a nie w wyjaśnianiu, czy podczas sylwestra na Florydzie pan poseł faktycznie przylał połowicy, czy tylko ją przydusił, a przewrażliwieni Amerykanie nie zrozumieli, że polskie żony nie gniewają się o byle co, zwłaszcza gdy piją równo z mężami.

Paweł Wroński, publicysta z prawem referowania bieżących wyroków michnikowszczyzny, oznajmił na łamach jedynie słusznej gazety, że autorzy programu przekroczyli granicę i że on, oglądając, czuł się zawstydzony – czujnie przy tym zaznaczając, że bynajmniej nie z powodu krętactw pana ministra. Redaktor Wroński ma oczywiście prawo do takiej opinii, niemniej zasłużyłby na poważniejsze traktowanie, gdyby przypomniał sobie opinie swoje i swego salonu po programie, w którym pani Beger "wkręcała" przed ukrytą kamerą posła Lipińskiego z PiS.

Wówczas prowokacja "Teraz my" nie tylko nie wzbudzała zażenowania, ale nawet zapewniła prowa- dzącym nagrodę. Cały salon bił brawa i gratulował pomysłu. No tak, ale wtedy autorzy działali w słusznej sprawie – a teraz nagle godzą w naszych? Podlizują się "Kaczorom"!?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/11/19/teraz-bija-naszych/]Skomentuj[/link][/ramka]