Gdziekolwiek spojrzę, widzę bezkompromisowych satyryków, objazdowych kabareciarzy, internetowych anonimów. Odważnie drążą sprawy seksualności, alkoholizmu, wzrostu i poczytalności. Miejsca nie starczy, żeby im wszystkim złożyć hołd.
Jeśli coś mogę zrobić, to pomóc rozpoznać odważnych od podrabianych bohaterów. Krytyków politycznych od wypalonych publicystów, którym ciężko przychodzą własne myśli. Przed okrągłą rocznicą powrotu "Solidarności" przypomnieć, co kiedyś znaczyło słowo "odwaga".
To była gotowość do mówienia rzeczy, po których koledzy z pracy bali się z tobą rozmawiać. Odwaga to mówienie rzeczy niemiłych twojemu najbliższemu środowisku, tylko dlatego, że sądzisz, że taka jest prawda. To oskarżanie partyjnych bossów o niedotrzymanie obietnic wyborczych, o zawalenie ustawy o przedsiębiorczości i przyjaznym państwie.
Więc nie mylmy prawdziwej odwagi z odwagą Palikota. Łatwo powiedzieć: "to niech mnie skarżą", skoro wcześniej nie skazali za dziwne machinacje finansowe przy wyborach. Tyle samo w tym odwagi co bohaterstwa w obelgach Figurskiego wypowiedzianych po angielsku.
Po co podejmować debatę z kimś, kto i tak dołuje w sondażach, a wkrótce straci resztki władzy? Może lepiej od razu wsadzić kubeł na łeb, będzie śmieszniej. Dawniej odróżnialiśmy odwagę od zwykłego oportunizmu...