Do rządowych mediów wrócił już na dobre język i zachowania, które dla mojego pokolenia są obrzydliwie znajome. Język z czasów, gdy Urban, ostatnia komunistyczna kanalia, rzecznik władzy posługującej się policyjną przemocą i skrytobójczymi morderstwami, pisał o bł. księdzu Popiełuszce, że „wypuszcza spod ornatu demony politycznej wścieklizny". A potem, kiedy Popiełuszkę w okrutny sposób zamordowali esbecy, od pierwszej chwili on sam i cały dyrygowany przez niego aparat propagandy podniósł krzyk, że opozycja „gra tą śmiercią" i „politycznie wykorzystuje tragedię".
Swego czasu te dzienniki telewizyjne emitowane były TVP Historia, więc gdzieś w archiwach muszą być. Może ktoś potrudzi się i zamieści ówczesne obelgi wobec domagających się prawdy gdzieś na jutubie. Na razie uwierzcie mi państwo na słowo: padały wtedy te same, co do kropki te same frazy, którymi dziś karmią nas publicyści z Czerskiej i Słupeckiej oraz gadające głowy z Augustówki.
Usłużni wazeliniarze z TVN pośpieszyli z sondażem. Patrzcie, krzyczą, społeczeństwo uważa, że wokół tragedii toczy się polityczna gra! Skąd społeczeństwo to wie? Od nich, oczywiście, z ich telewizji, sączącej propagandę pomiędzy talk showem a tańcem, od rana do wieczora. Oni oczywiście nie zauważają tej „politycznej gry" po stronie władzy, każdym słowem i obrazkiem starają się zasugerować, że ta „gra" to słowa „żądamy prawdy", to domaganie się zwrotu wraku. Ja pamiętam jeszcze, jak za moich młodych lat różne kanalie mówiły w ten sposób o każdej próbie przypomnienia o zesłańcach, o Żołnierzach Wyklętych, o ofiarach stalinowskich katowni i innych podłości komuny. Pamiętam, jak „Trybuna Ludu" pouczała mnie i moich rówieśników, że wywlekanie „tragedii sprzed czterdziestu lat" (jakiej, otwarcie nie pisano, bo przecież oficjalnie Katynia w ogóle nie było) to paskudne żerowanie na niej przez imperialistycznych agentów i polityczne rozgrywanie naszej niełatwej historii.
Propagandyści ze szmatławca, który kiedyś miał być gazetą „Solidarności", dziś liżący po dłoniach Wałęsę, nie pamiętają ? albo nie wiedzą, bo to już nowe pokolenie opluskwiaczy ? że kiedy tenże Wałęsa rozpoczynał swą opozycyjną działalność, przemawiając pod stoczniową bramą w rocznicę (jak to zwała peerelowska nowomowa) „wypadków grudniowych" i obiecując, że kiedyś jeszcze stanie w tym miejscu pomnik, to właśnie było „polityczne wykorzystywanie tragedii", „gra trumnami", i „przerabianie zwłok na polityczny kapitał".
Propagandyści ze wspomnianego szmatławca chwalą się radosną twórczością gorliwego czytelnika, który, zainspirowany przez swą ulubioną gazetę, sparodiował „smoleńskie teorie spiskowe" w liście o „Titanicu". Brawo, brawo ? może jakiś talon w nagrodę? I dla tych, co wypisują „opinie widzów" na pasku słuszniackiej telewizji: „podziwiam cierpliwość naszego pana premiera", „jesteśmy z premierem i z PO", „kto wreszcie położy kres temu szaleństwu"? Ja pamiętam tych dyżurnych emerytów, robiących za „głos ludu" w „prylu", te nieśmiertelne włókniarki i aktywistów organizacji młodzieżowych, deklamujących w DTV, że od strajkowania lepiej się nam żyć nie będzie, że wichrzyciele i warchoły z „Solidarności" myślą tylko do władzy, że robią politykę i wzięli by się wreszcie do uczciwej roboty!