W czym rzecz? Otóż resort pracy w swej nieskończonej mądrości postanowił zająć się sprawnie dotąd funkcjonującym systemem, w którym wolontariusze poświęcają swój czas na rzecz chorych. Wykreślenie stosownego przepisu spowoduje, że odtąd będą mogli pracować dla dobra innych jedynie w placówkach publicznych. Broń Boże nie w prywatnych. Bo prywatny to wróg. Po cóż mu wolontariusze myślą sobie urzędnicy.

- Sprawa jest absurdalna, nie chce się wręcz wierzyć że prawdziwa. Tym bardziej, że ten sam rząd Donalda Tuska zachęca szpitale do przekształcania się w spółki prawa handlowego. Z jednej strony mówi zatem: bierzcie sprawy w swoje ręce, z drugiej karze tych, którzy właśnie już to robią. Zatrważająca ignorancja.

To kolejne zamieszanie, które wskazuje na toczącą nas chorobę. Jest nią postępująca omnipotencja państwa. Krok po kroku paternalistyczna polityka odbiera nam wolność. Zakazy, nakazy, regulacje, koncesje, egzekucje, postępowania. Coraz mniej tu miejsca na zdrowy rozsądek i dwustronne umowy wolnych obywateli. Co gorsza, państwo jest najczęściej w swoim działaniu niewydolne. Ma ambicje wszechkontrolera, a w rezultacie okazuje się, że nie wystarcza mu kompetencji w drobnych sprawach.

Opisywana również przez „Rz" sprawa poznańskiego Bestcomu, którego właściciele byli przez prokuraturę gnębieni przez ponad siedem lat, to wystarczający powód, by stawiać znaki zapytania.

Powrót do wolności, zaufania do obywatela, wiary w jego zdrowy rozsądek -  tego trzeba nam po latach polityki grabienia naszych praw.