Władza zareagowała na to standardową już procedurą „wszystko przez PiS". Żeby wzmocnić oskarżenie, premier oznajmił publicznie, że dołącza się do postulatu tych, którzy uważają, iż okoliczności wydania za rządów PiS rozporządzenia, na mocy którego ekrany stawiano, powinien zbadać prokurator.
Zauważcie Państwo, jak subtelnie zostało to powiedziane. To nie jest tak, że premier Tusk nasyła prokuratorów na politycznego przeciwnika, jak o to wielokrotnie oskarżano jego poprzednika (choć jakoś przypadkiem ani jednego z tych licznych oskarżeń nie udało się potem potwierdzić). Premier Tusk przecież nie ma takich możliwości, bo prokuratorzy są dzisiaj całkowicie niezależni (podobnie, jak niezależne są media, które kolportowały wspomniane przed chwilą zarzuty). To nie jest nawet tak, żeby premier domagał się od niezależnych prokuratorów „zajęcia się" sprawą. Nie, tego domagają się jacyś bliżej niesprecyzowani „oni" – którzy, zapewne tylko przez skromność, wcześniej się nie ujawnili. A premier jedynie, no cóż, po przemyśleniu sprawy zmuszony jest przyznać im rację.
I cóż za zbieg okoliczności – słowa premiera nie zdążyły jeszcze wybrzmieć, a prokuratura ogłosiła, że „zbada okoliczności" wydania rozporządzenia. Przypadkiem okazuje się, że odkąd przeczytała w naszej gazecie o sprawie, nosiła się z decyzją o podjęciu śledztwa (nie podano niestety, czego właściwie konkretnie dotyczącego). Skoro zupełnie niezależnie od siebie i tajemniczy oni, i prokuratorzy, i premier, dopatrują się tu jakiejś pisowskiej afery, to zapewne nie może to być przypadkiem. Przynajmniej do czasu, kiedy prokuratura, wyczekawszy na odpowiednią chwilę, zrobi to, co zwykle, to znaczy cichcem postępowanie umorzy, by nie skończyło się kolejną jej kompromitacją, na miarę fiaska oskarżeń o rzekome „polowanie" na Leppera (które wcześniej, przypadkiem, dały asumpt do przejęcia kontroli nad ostatnią niepodporządkowaną PO służbą).
Przypadkiem wspomniane oskarżenie odwraca uwagę od jednego drobiazgu. Rozporządzenie ministra to akt bardzo niskiej rangi i po złym ministrze z PiS dobry minister z PO/PSL mógł je cofnąć jednym podpisem. Z jakiegoś powodu nie cofnął. Przypadkiem?
Autor jest publicystą „Uważam Rze"