W programie „Kropka nad i” Niesiołowski, pytany przez Monikę Olejnik o dane fundacji „Maciuś”, która wyliczyła, że 800 tysięcy dzieci jest niedożywionych, odpowiedział: „Nie wierzę w te dane”. I ze swadą przekonywał, że prawdziwy głód to był w czasach jego dzieciństwa, a nie teraz. – Mirabelki jedliśmy, wyjadałem szczaw z nasypu. I wszyscy byli najedzeni. A teraz te owoce leżą na ziemi. Szczawiu nikt nie zjada – powiedział Niesiołowski.
Można oczywiście spierać się o skalę niedożywienia dzieci w Polsce. Można podważać metodologię badań fundacji czy, sugerując się własnym pełnym brzuchem, bagatelizować problem. Jednak z wszelkich dostępnych statystyk, raportów, danych, wynika że dzieci w Polsce są ponadprzeciętnie narażone na ubóstwo. Zachęcam pana posła, by zajrzał na stronę ministerstwa pracy i GUS. 1,4 mln dzieci wychowuje się w rodzinach, w których miesięczny dochód na osobę nie przekracza 250 zł. 24 proc. rodzin z czworgiem lub większą liczbą dzieci żyje w skrajnej nędzy. Co trzecie dziecko urodzone w Polsce otrzymuje tzw. becikowe II z systemu świadczeń rodzinnych – bo dochód jego rodziców nie przekracza 539 zł na osobę.
Nie wiem, dlaczego polityk rządzącej partii pozwala sobie na negowanie biedy najmłodszych. Czy to tylko brak wiedzy? A może po prostu chodzi o to, że to fakt niewygodny dla rządzącej ekipy? Jeśli tak, to równie dobrze poseł Niesiołowski może za chwilę ogłosić, że w Polsce nie ma bezrobocia. Niezależnie od tego, czy to cynizm, czy świadectwo intelektualnych braków, jego wypowiedzi powinny skłonić do refleksji wyborców. Demonstrując, co myśli o głodnych dzieciach, polityk Platformy okazuje pogardę nam wszystkim.