Kiedyś nie był aż tak łaskawy i dla obrony państw (konkretnie – własnego państwa) przed słusznymi aspiracjami narodów taką Czeczenię gotów był wypalić ogniem do gołej ziemi. Ale cóż, ludzie się zmieniają, więc i Putin pewnie zmienił poglądy. Jego postawa wobec separatystów krymskich to w gruncie rzeczy zaproszenie dla grup narodowych na terenie Federacji. Już widzę, jak muzułmanie aż strzygą uszami w Dagestanie, Czeczenii oraz Inguszetii, a za Uralem Buriaci, Jakuci i Czukcze. Może nadchodzi jutrzenka wolności? Może Władimir Władimirowicz dotrzyma słowa? Oby. Ale zostawmy Czukczom Czukotkę, a Buriację Buriatom.
Polaków powinien natychmiast zainteresować obwód kaliningradzki. To po pierwsze bliżej, a po drugie ludność oswoiła się już z Lechistanem. Umowa o małym ruchu granicznym pracuje jak cholera, więc setki tysięcy Kaliningradczyków bywają w Polsce niemal codziennie. Osobiście widziałem na bazarze w Kaliningradzie rąbankę z mazurskich prosiąt, bez której enklawa niewątpliwie wymrze. Z rozmów z Kaliningradczykami wynika, że na potęgę szukają za granicą krewnych, by zdobyć „Kartę Polaka". To dla wielu z nich przepustka do innego świata. Myślę więc, że w odwecie za Krym polski MSZ powinien wszystkim mieszkańcom miasta Kanta wydać w trybie pilnym „Kartę Polaka". Potem wysłać tam bojowo nastawioną młodzież z olsztyńskiego, a następnie wywrzeć nacisk i wesprzeć inicjatorów lokalnego referendum, w którym Kaliningradczycy opowiedzą się za przyłączeniem do Polski. W gruncie rzeczy im też (jak wszystkim na świecie) chodzi o godne życie, pensje i terminowo wypłacane emerytury.
Dobry plan? Pewnie, że dobry, a przede wszystkim idzie w ślad za śmiałą myślą Putina o samostanowieniu. Aha, bonusem będzie broń jądrowa, która (choć stara i pordzewiała) zalega w Obwodzie Kaliningradzkim. Tak więc za czasów ministra Sikorskiego zrealizujemy marzenie Wałęsy o atomie.