Terlikowski o MH17. Złote rybki rosyjskiego prezydenta

Za każdym razem, gdy w Rosji czy w krajach dawnego Związku Sowieckiego coś się wydarzy, część komentatorów zachowuje się tak, jakby dopiero teraz odkryła, że Wschód to jednak nie jest Zachód, że funkcjonują tam inne standardy, ?a Władimir Putin nie jest sympatycznym politykiem o manierach? Angeli Merkel i wyglądzie Davida Camerona.

Publikacja: 20.07.2014 21:28

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Inaczej niż takim właśnie zaćmieniem czy wręcz pamięcią złotej rybki (ta gdy przepłynie od jednej strony słoika do drugiej zapomina, co było przy poprzedniej ścianie i może spokojnie zachwycać się od nowa widokami) nie da się wyjaśnić tego, że część polskich dziennikarzy jest wstrząśnięta traktowaniem przez rosyjskich terrorystów zwłok ofiar zamachu na boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych. To przecież nic nowego, bardzo podobnie traktowano – a robili to nie „separatyści", ale oficjalne rosyjskie służby – ciała Polaków, którzy zginęli pod Smoleńskiem... Tyle że wtedy dziennikarze przekonywali, że powinniśmy być wdzięczni Rosji za jej pomoc.

Zabawne jest także przerażenie, z jakim część środowiska dziennikarskiego, a także zachodnich polityków „odkrywa", że Putin jest w stanie dopuścić się każdej zbrodni. To też przecież jest nic nowego. Zanim prezydent Federacji Rosyjskiej doszedł do władzy, prawdopodobnie przygotował prowokacje, które doprowadziły do śmierci setek rosyjskich ofiar, później likwidował swoich przeciwników politycznych także w krajach Zachodu, a gdy było trzeba, wykorzystał do cna śmierć (według niektórych opinii wręcz doprowadził do śmierci) polskiego prezydenta i ludzi, którzy mu towarzyszyli, nie cofając się przed żadną podłością. A na koniec naruszył granice niepodległego państwa. I za każdym razem uchodziło mu to na sucho, a media i opinia publiczna „zapominała" ?o skandalu, gdy tylko przykrywał go nowy news.

Putin to rozumie i dlatego ma świadomość, że może zrobić wszystko. Zachodnia (a niestety także polska) opinia publiczna i tak zapomni o wszystkich jego zbrodniach. Także dlatego, że śmiertelnie boi się wojny, która dla prezydenta Federacji Rosyjskiej jest tylko narzędziem prowadzenia polityki. A politycy, żeby przypadkiem nie pogorszyć relacji z Rosją ?i nie doprowadzić do zapaści ekonomicznej, nie będą ludziom ?o tym przypominać. I tak będzie do następnego razu, gdy Putin zrobi coś jeszcze bardziej obrzydliwego. Wtedy również się pooburzamy. Przez dwa tygodnie.

Autor jest filozofem, ?redaktorem portalu Fronda.pl

 

 

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump rozmawia z Kijowem. Czy Zachód znów jest zjednoczony?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem