Piękne słowa i szczytne ideały. Tymczasem na obchodach 35. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność" wyszło jak zwykle. Na obchodach w Gdańsku, jak i w Szczecinie, był prezydent Andrzej Duda. W swoich przemówieniach sporo mówił o nierównościach społecznych, niesprawiedliwości i braku solidarności, lecz nie były to wystąpienia koncyliacyjne. W Szczecinie na uroczystościach obecna była też Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera. Ale ani w Gdańsku, ani w Szczecinie nie było urzędującego szefa polskiego rządu. Ewa Kopacz nie dostała zaproszenia.
Być może było to jedynie niedopatrzenie ze strony organizatorów – w tym wypadku świętującej rocznicę powstania „Solidarności". Być może decyzja świadoma – wszak to gospodarz decyduje, kogo zaprosić na swoje święto, a kogo pominąć. Bardzo chciałbym wierzyć w to, że jadąc na Wybrzeże, o braku zaproszenia dla przedstawicieli rządu prezydent nie wiedział.
Wszystko to jednak dziwne i mijające się z mitycznym słowem: „jedność". Miałkie, małostkowe i zwyczajnie prostackie. Można próbować to zrozumieć: wszak trwa kolejna kampania wyborcza. Jednak są takie święta, takie rocznice, kiedy trzeba – wbrew wszystkiemu – wznieść się ponad polityczne podziały. Pokazać, że naprawdę zależy nam na Polsce. Inaczej słowa o odbudowie jedności pozostaną jedynie pustymi frazesami.