Jak Putin rozładował ukraińskie zboże w Polsce, czyli państwo na tarczy

To dobrze, że PiS zorientował się, iż komisarzem ds. rolnictwa w Brukseli jest Polak, na dodatek związany z partią rządzącą. Dobrze, że odkrył, że w Kijowie jest rząd, z którym można rozmawiać. Szkoda jednak, że stało się to dopiero dziesięć miesięcy po pojawieniu się pierwszych sygnałów ostrzegawczych ws. napływu do Polski zboża z Ukrainy.

Publikacja: 15.04.2023 15:58

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Artur Reszko

– Jest wojna, jest blokada portów, coraz więcej transportów idzie z Ukrainy przez Polskę do innych krajów, ale z punktu widzenia polskich rolników oznacza to, że część tych zbóż będzie sprzedawana tutaj w Polsce po wyraźnie niższych cenach. To także powoduje, że opłacalność produkcji polskiego rolnika może okazać się bardzo kłopotliwa – mówił Donald Tusk na początku czerwca 2022 roku. W odpowiedzi wiceminister Marcin Horała ocenił, że „Tusk, mówiąc o ewentualnych stratach polskich rolników, w sposób inteligentny wpisuje się w interes Federacji Rosyjskiej”, a Jarosław Kaczyński i ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapewnili, że wszystko jest pod kontrolą. Cóż – mówiąc eufemistycznie – ich ówczesna ocena sytuacji nieco rozminęła się z rzeczywistością. Oczywiście tym gorzej dla rzeczywistości, ale problemu jednak nie dało się zamieść pod dywan nawet na antenie TVP Info.

Czytaj więcej

Jarosław Kaczyński ogłasza powszechny skup zboża i zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy

Dlatego dziesięć miesięcy później ten sam Kaczyński przyznaje się do „niezawinionego i niezamierzonego błędu”, który jednak – któż mógł przypuszczać – „przynosi skutki”. Oczywiście błąd jest niezawiniony głównie przez polskie władze (gdyby tylko w czerwcu 2022 roku ktoś ostrzegał co się może wydarzyć…), bo ten sam Kaczyński mówi w tym kontekście o „decyzjach zapadających w Unii Europejskiej”. No ale skoro źli bojarzy z UE zawinili, to dobry car musi interweniować - więc PiS zrobi to, co zawsze robi w takiej sytuacji: sypnie publicznym groszem, by w ramach kolejnej tarczy ugasić społeczny pożar deszczem pieniędzy z budżetu.

Warto byłoby wyjaśnić jakich niecnych sztuczek użył rosyjski tyran, by ukryć przed rządem Mateusza Morawieckiego polskiego komisarza w Brukseli

Gdyby jednak kogoś nie przekonywała wina UE, Mateusz Morawiecki zasuflował nam drugiego winnego całej sytuacji. To oczywiście Władimir Putin, którego dziś w zasadzie można przy niewielkim ryzyku obarczyć odpowiedzialnością za wszystko. – Kryzys zbożowy wywołał Putin i nie możemy mu się dać zastraszyć – podkreśla Morawiecki. Niestety nie rozwija tej myśli, bo ciekawe byłoby ustalenie czy Putin tylko dowoził zboże przez Ukrainę do Polski, czy może też rozładowywał to zboże już po naszej stronie granicy w silosach. Jeśli to drugie to należałoby bić na alarm, bo dotychczas PiS przekonywał nas, że przez wschodnią granicę bez wiedzy Mariusza Kamińskiego nie prześlizgnie się nawet mysz, a mysz jest jednak mniejsza niż wagon ze zbożem.

Czytaj więcej

Dlaczego zboże z Ukrainy zostało w Polsce? Suski: Wina Putina

Z kolei nowy minister rolnictwa chwali się, że „od razu, gdy został ministrem, to spotkał się z ukraińskim ministrem rolnictwa”. Nikt nie wyjaśnia jednak kto powstrzymywał poprzedniego ministra, zresztą wciąż wicepremiera w rządzie, przed zrobieniem tego samego (niechybnie Władimir Putin – ale jak on to zrobił?). Ponadto rządowi udało się odkryć - znów zacytujmy Roberta Telusa - że „mamy w Brukseli swojego człowieka Janusza Wojciechowskiego”, który „będzie z nami, że będzie razem z nami załatwiał polskie sprawy”. I znów rodzą się pytania: dlaczego rząd dowiedział się o tym dopiero teraz, skoro Wojciechowski komisarzem jest od 2019 roku? Podskórnie znów czujemy, że musi stać za tym Putin, ale warto byłoby wyjaśnić jakich niecnych sztuczek użył rosyjski tyran, by ukryć przed rządem Mateusza Morawieckiego polskiego komisarza w Brukseli.

Reasumując: jest bardzo dobrze, ale nie beznadziejnie. Już sprowadzone zboże się od rolników kupi, dla dalszych transportów granicę się zamknie, na niezadowolonych rolników zrzuci się pieniądze w ramach tarczy, na Putina i UE się będzie pomstować – i kolejny kryzys zostanie przyklepany. A jak wyprowadzi się te tony zboża z Polski przed żniwami, skoro polskie porty nie są na to gotowe? Co stanie się, jeśli Rosja wypowie porozumienie zbożowe i droga lądowa (m.in. przez Polskę), będzie znów jedyną drogą dla ukraińskiego zboża? Skąd wreszcie weźmie się te pieniądze dla rolników, by nie wpompować w gospodarkę pustych złotych i nie napędzić inflacji jeszcze bardziej?

Oj tam, oj tam. Władimir Putin! Nie damy się zastraszyć! Unia Europejska! Donald Tusk!

– Jest wojna, jest blokada portów, coraz więcej transportów idzie z Ukrainy przez Polskę do innych krajów, ale z punktu widzenia polskich rolników oznacza to, że część tych zbóż będzie sprzedawana tutaj w Polsce po wyraźnie niższych cenach. To także powoduje, że opłacalność produkcji polskiego rolnika może okazać się bardzo kłopotliwa – mówił Donald Tusk na początku czerwca 2022 roku. W odpowiedzi wiceminister Marcin Horała ocenił, że „Tusk, mówiąc o ewentualnych stratach polskich rolników, w sposób inteligentny wpisuje się w interes Federacji Rosyjskiej”, a Jarosław Kaczyński i ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapewnili, że wszystko jest pod kontrolą. Cóż – mówiąc eufemistycznie – ich ówczesna ocena sytuacji nieco rozminęła się z rzeczywistością. Oczywiście tym gorzej dla rzeczywistości, ale problemu jednak nie dało się zamieść pod dywan nawet na antenie TVP Info.

Pozostało 81% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Warszawa w Budapeszcie, krótko mówiąc: wreszcie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: O politycznej majówce. Andrzej Duda marzy o antypodach, Donald Tusk z alkomatem
Komentarze
Orędzie Hołowni. Gdzie Duda i Tusk się biją, tam marszałek chce skorzystać
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Andrzeja Dudy. Prezydent patrzy na UE oczyma PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?