Dzięki temu, że premier Mateusz Morawiecki pojechał do Madrytu, dowiedzieliśmy się, że ktoś go szantażuje i chce go zmusić, by przepraszał za to, że jest Polakiem, chrześcijaninem, że jest „przywiązany do takich rzekomo przestarzałych wartości, jak prawda” – a znając słowność premiera, to ostatnie brzmi szczególnie okrutnie. Z kontekstu wypowiedzi Morawieckiego na wiecu hiszpańskiej prawicowej partii Vox wynika, że tym, kto go do tego zmusza, jest Unia Europejska. Premier uczestniczący regularnie w spotkaniach Rady Europejskiej, podczas których podejmowane są najważniejsze decyzje w Unii, grzmiał: „Niewielka liczba biurokratów w Brukseli uważa, że może samodzielnie kształtować Europę – ale tu się mylą”.

Czytaj więcej

Morawiecki na wiecu w Madrycie: Biurokraci myślą, że mogą tworzyć Europę. Mylą się

Może Morawiecki uważa, że to wniosek Unii, by Polska wypełniła do końca wynegocjowane między Warszawą a Brukselą zmiany w systemie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, oznacza, że premier ma przepraszać za to, że jest Polakiem? Czy to chory system dyscyplinarny stworzony przez Zbigniewa Ziobrę jest istotą polskości i chrześcijaństwa? A może to premier się myli? Spór o to, czy instytucje unijne nie rozciągają swoich kompetencji, toczy się od lat, problem w tym, że Morawiecki używa języka nie tych, którzy chcą Unię zreformować, ale jej wrogów w stylu inicjatora brexitu Nigela Farage’a. Atakuje UE w sytuacji, gdy jak nigdy potrzebujemy unijnej jedności w sprawie reakcji na rosyjską agresję na Ukrainę. Gdy Ukraińcy marzą o tym, by do Unii wejść.

Dlatego trudno zrozumieć, po co premier w ogóle do Madrytu pojechał i wziął udział w kolejnym zlocie antyeuropejskiej prawicy organizowanym przez Vox. W dość dziwnym w dodatku towarzystwie. Przesłanie do uczestników konwencji nagrał Donald Trump, który niemal każdego dnia pogrąża się kolejnymi wypowiedziami w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Krótki filmik nagrał też Viktor Orbán, krytykując tradycyjnie Unię i globalizację, choć drogi Warszawy i Budapesztu po 24 lutego zaczęły się rozchodzić. Szef MSZ w rządzie Orbána Péter Szijjártó właśnie wybiera się do Rosji, by wziąć udział w szczycie energetycznym...

Widzi pan, panie premierze, bo towarzystwo, w którym się występuje, ma olbrzymie znaczenie. Nie warto płacić każdej ceny, byle tylko trochę powyć i popluć na Unię Europejską.